Z Szaraczką jest ten problem, że może zasypać żarcie, zanim przyjdzie

. Osłoniłam łapkę ile się dało, ale śnieg pada z różnych stron, zależy jak zawieje

. Mam nadzieję, że przestanie w końcu sypać, bo jak nie, to cienko widzę łapankę.
Wieczorem, jak się położyłam do wyrka, Mała Czarna ulokowała mi się najpierw na nogach, później koło nóg, Ofelia przylazła na poduszkę i zrobiła sobie podgłówek z mojej ręki. Po czym zaczęła się rozpychać. Zasypiałam w dziwnej pozycji, na ukos łóżka. A nad ranem Carmen przytuptała do Ofelii, Ofelka nie dała się ciamkać, zasyczała na Małą, ale uszy i łepek jej wylizała bardzo dokładnie. Carmen siedziała z błogą minką, nadstawiała uszka i pysiaczka i mrrrrrruczała

. To taka mała słodka pieszczocha. Jak ja ją miziam, to intensywnie ociera się bokami pysia i barankuje. Aż się wierzyć nie chce, że taki kochany kot wylądował na ulicy...
"Półdziką" Ofelię to niektórzy by wywalili z domu po kilku minutach. To tylko ja taka wariatka, że z nią wytrzymuję i jeszcze ją
koffam 