Karmicielka prześladowana-WYGRANA!

Przedstawiam kocią panienkę Manię, którą wiozłam do sterylki jako kocurka Maniusia

i Maciusię - jedną z kocic na którą polowałam trzy sezony podczas łapanki na sterylki. Tym razem się udało i trzy tygodnie temu Maciusia wróciła po zabiegu. Była bardzo bojaźliwa, uciekała przed każdym kotem (nie mówiąc o mnie), kiedy druga kocica wygoniła ją z dzialki bała sie nawet przyjść do jedzonka, musiałam karmić ją z daleka od innych. Od paru dni Maciusia legalnie przebywa na działce, przychodzi do jedzonka i jak ją wołam biegnie też. Nie musi uciekać przed kocurami, łasi się do kotów i zaprzyjazniła sie z moim pieszczochem działowym Białaskiem.

i Białasek

jeszcze jedna zawieruszona fotka Filemonka:

Dziś zawiozłam na kasterkę znowu tylko jedno takie cudo, co się złapało. To kocurek Antoś od czworaczków

Reszta oglądała łapki, wąchała, wchodziła na wierzch ale wejściem do środka były tylko zainteresowane koty po sterylkach i co chwila musiałam jakiegoś uwalniać. Zmarzłam jak licho bo polazłam z gołą dopiero umytą głową a dziś u nas strasznie zimno i mroźne wiatrzysko. Nie wiem czy nie odchoruję bo cały czas mnie telepie a efekty marne.

Mam podobne przeżycia - niestety na zimnie jedzenie zamarza i nie przywabia kociów... Mam do złapania jednego takiego kotka a nie wiem czy kocur czy kocica.
Wyjątkowo urodziwe są te kotki na zdjęciach.

U mnie chyba jednak najbardziej skuteczna kocimiętka, bo dziś wlałam krople waleriany. Ale to zimno to robi też swoje i napewno zapachy nie są tak silne by wabiły koty. Dziś niby nie było mrozu ale duży zimny wiatr. Włożyłam waleriany kilka kropel i dołożyłam na to saszetkę ale moment i wszystko było sztywne. Ale niestety wiosna znowu odeszła i wraca zima a kocury dawno ganiają kocice i te już pewnie zaciążone. W sumie zostały mi trzy z tych co wiem ale jedna gdzieś zniknęła a dwie działkowe nie chcą się złapać. Jeszcze jedno coś siedzi za ogrodzeniem blokowym pasowało by na kocicę ale siedzi cały czas od jesieni w budce i małych nie było od niej. A teraz gdzieś znika na całe dnie i ma jakiś brzuch obwisły a nie ma uszy wyciętych to nie była ciachana. Jak wyjeżdżałam do schronu to dziś akurat siedziała.

Możesz powiedzieć jakiej firmy to waleriana bo ja też mam ale kotów nie przyciąga. Ale te kociczki z góry strony są piękne... Jakie wspaniale futerko i umaszczenie. Cuda.
Do łapania stosuję mix winstona z rossmana + surowe serca + wątróbki + szprotkę + walerianę.

pogoda1053 pisze:Zmarzłam jak licho bo polazłam z gołą dopiero umytą głową a dziś u nas strasznie zimno i mroźne wiatrzysko.

To nie było mądre! Rozsądek w opiece nad sobą jest potrzebny

Krople walerianowe kupione w aptece mam na działce jak pójde karmić kiciaki to może sobie przypomnę i zobaczę producenta. Nie zwracałam na to uwagi. Ale jednak wyciagam wnioski,że bardziej mi się łapały na kocimietkę. Wkładałam trochę saszetki bardzo pachnącej + sypałam kocimietkę. Nawet ta oporna kocica dzialkowa, na którą dybie trzeci sezon zainteresowała się klatką, tyle,że nawąchała się obchodząc wkoło i wskoczyła na wierzch. Może i by wlazła po czasie ale weszła inna wysterylizowana a ta zwiała po zatrzasnięciu zapadni. Na walerianę nawet nie zareagowała, popatrzyła na mnie jakby z wyrzutem co znowu kombinuję i wskoczyła na działkę obok. pewnie tez mroźny wiatr i śnieg zrobiły swoje, bo przynęta marzła i zapach sie ulatniał. Łapałam też na watróbke bo dzikuski ja uwielbiają w przciwieństwie do opisanej powyżej kocicy, która nie je wątróbki. Ona jakby wiedziała,że poluję na nią bo jak wchodzę na działkę od razu wyskakuje z budki, nie spi na pietrze tylko na dole (całą zime było odwrotnie) i przy mnie nie je tylko czeka jak wychodzę z działki wtedy biegnie na taras. Nijak małpy ani złapać ani dać pigułkę. Moje cztery dychy na pigułki poszły się rąbać.
Wracając do gołej główki to jestem odporna bo nigdy nie lubiłam czapek, dopiero w ub.roku jak była wielka zima kupiłam czapkę, bo uznałam,że w tym wieku to już nie wypada tak chodzić. Zawsze jak przypiliło zimno w łepek to używałam kaptura.
Dziś przywiozłam Antosia bezjajecznego... trzech chłopa w schronie musiało wziąć udział by go złapać do kontenera ze schroniskowej klatki. W ruch szły zębiska, warczenie i pazury. Wdrapywał się do sufitu po siatce jak po drabinie. Myśałam jak zawołam to pozna mój głos, bo dotykać się nie dawał... przystawiłam rękę do siatki, owszem podszedł ale z zębiskami i pac w palec aż krew się polała.Takiego ciężkiego przypadku dawno nie było. Ale już na swoich włościach gdzieś zwiał tj. na działce. Jutro na obiadek będzie w pełni sił.