Dzwoniłam już wcześniej i przyjął nas z Tosią przed otwarciem gabinetu. Zeszło się. Tak na prawdę nie wiadomo co się rozwinie.Jak zwykle dużo czynników się nałożyło. Jest zatkana to na pewno.Ale czy to wina wczorajszej gorączki czy innego diabelstwa to niewiadomo. Dostała leki, kroplówki i zdecydowaliśmy o lewatywie by szybciej z niej złogi zeszły. Padło pyatnie czy kości nie jadła

Alienor Tosia jest histeryczką to na pewne jak bank. Każdy zbliżający się kot był ofuczany i opyskowany. U doktorka była miła podczas badania co nie świadczy o niczym. Tylko o stresie. Jednak użarła mnie bo wiła się jak wężownica podczas zabiegu. Janusz widząc przewodzik spierniczył umywając rączki.Jednak na wrzask córeczki przygalopował i potrzymał. Martwię sie.Zrobiła kupala po odrobaczeniu. Więc spokojna byłam. Ale teraz...Może leki na wyciszenie?Może jednak choroba? Może robale? A może wszystko razem. Będziemy obserwować.
Czy to nie może być fajnie i zdrowo? Przychodzi kot i jest okazem siły i witalności, bez pchelny, bez robakowy i zaraz dom znajduje.
