A podczas przesłuchania spytałaś się - GDZIE w takim razie wtedy była Amelka?
Co do lustra, to moją ulubioną historyjką są pierwsze chwile małej u nas. Przywieźliśmy ją z hodowli w wieku 12 tygodni, taka malusieńka i śmieszna (nie dość, że burmy są małe, to ona była najmniejsza z miotu). Wyszła sobie z torby transportowej, obejrzała
apartmą, stwierdziła:
Proszę tam postawić mój bagaż, nie przejęła się chłodnym przyjęciem ze strony Kawy i tylko na widok
tego drugiego kota cała się zjeżyła.
Właśnie miałam napisać, że Lukrecja też zaczyna grymasić - już co najmniej drugi dzień pod rząd zrobiła błłłeee na poranną porcję puszeczki.
A puszeczka jest chyba po 11 albo i drożej

Tym razem dla oszczędności kupiłam kilka puszek 400 g stwierdzając, że skoro mam 4 koty, to w dwa dni mi zejdzie... Tiaaa (jak powiedziałaby Neigh) - Kawusia puszki nie rusza (ale to żaden dziw, bo ona nigdy nie jadła takiego burego rozmemłanego. Jakkolwiek Neigh kiedyś mnie zapewniała, że je...), Korneliusz i mała coś tam podjedzą, Lukrecja na początku też jadła, ale teraz już nie albo nie bardzo.
Ale to fakt - jeśli puszka jest prawie 100% mięsa, to na porcję wystarczy łyżka stołowa. Saszetka starcza na 2-3 koty.