/Turka koło Lublina/ Pąk już w domu !

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 12, 2013 18:52 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Pieprzyć kwiatki - i tak śnieg leży :wink:
Niech się kocisko znajdzie, a nikt nawet nie piknie o chabaziach.
Od balaganu też jeszcze nikt nie umarl 8)

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 12, 2013 19:20 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Przypomniała mi się historia - nie wiem czy nie z tego forum. Komuś zwiał kot. Ta osoba wystawiła klatkę - łapkę przy balkonie, z przynętą. Łapały się różne koty, niektóre po kilka razy, aż w końcu złapał się ten właściwy.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35256
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto mar 12, 2013 20:15 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

szymka, kwiatki sobie wyhodujesz jak Pąk wróci szczęśliwie do domu :ok: :ok: :ok:
Koci Doradca
Facebook @zrozumieckota

vivien

Avatar użytkownika
 
Posty: 3861
Od: Sob kwi 27, 2002 12:13

Post » Śro mar 13, 2013 1:09 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Tu będzie baardzo długi post :oops:
Nie mam takiego doświadczenia jak dziewczyny, które szukały miesiącami. Mój był na gigancie tylko (dla mnie - aż) trzy doby.
Ale może i moje niewielkie doświadczenie na coś Ci się przyda, choćby dla podtrzymania "na duchu", że kota da się znaleźć, że wracają.
Nie wiem czy masz taką możliwość i czas, nie wiem, jak duże jest to osiedle. Mój zaginął na wsi, w kompletnie obcym dla niego terenie, miał wtedy siedem miesięcy.
Roznosząc ulotki "po ludziach"(plakaty, sklepy, to wiadomo) nie wrzucałam ich do skrzynek, miałam przygotowany plik mniejszych i chodziłam od domu do domu, każdą ulice po kolei, zaznaczałam numery, jeżeli nikogo nie było wracałam jeszcze raz i jeszcze raz.
Tak sobie wymyśliłam, bałam się, że ulotki może ktoś nie zauważyć, pominąć a jak za ulotką stoi konkretny człowiek i jego prośba, to ten kontakt staje sie bardziej osobisty, uruchamia sie też poczta pantoflowa, sąsiadka powie sąsiadce, chociażby w ramach poobiedniej ciekawostki. Nie zdarzyło mi się, zeby ktoś mnie źle potraktował. Rozniosłam 700, dalsze 1000 było gotowe.
Rozdawałam na ulicy, zaczepiałam każdego, kto sie nawinął, kilka razy dopiero w rozmowie okazywało sie, ze kot był widziany, nie wiem, czemu ci ludzie do mnie nie zadzwonili, mimo nagrody, numer był na prawie każdym słupie ( Paaani, kto by o kota dzwonił :roll: , tak teraz myślę, ze mieli chyba nadzieje sami złapac) pomylić go nie szło, ważył wtedy ponad 6 kilo, był dwa razy wiekszy od wiejskich kotów i miał fioletową obrożę.
Nagroda, myślę, że to ważne, jakkolwiek by nie było, ludzie wtedy bardziej się interesują, nie każdy jest miłośnikiem zwierząt, ale każdemu przyda się zastrzyk gotówki. (moja była w wysokości 1000 zł.)
Nie wiem, czy to jest reguła, czy nie, ale zbierając wtedy strzępki informacji w całość ustaliłam, że mój kot się przemieszczał, ale poruszał się po ograniczonym obszarze, jakby obrysie, prawdopodobnie wracał kikukrotnie do miejsca ucieczki, znalazłam go (albo on mnie) jakies 100 metów od tego miejsca. Uciekł oknem dachowym i pomimo, ze nisko, to technicznie nie miał możliwości powrotu, czy rozpoznałby okno, próbował wejść gdyby mógł - nie wiem.
Może z czasem jego teren by się poszerzał, poszedłby dalej, nie wiem, ale przez te trzy dni trzymał się raczej stosunkowo blisko, w promieniu do kilometra od miejsca zdarzenia.
Poruszał się nie tylko po zmroku, widywany był przez różne osoby w godzinach popołudniowych między 18 a 21 (lato to było). Przemieszczał sie nawet w czasie deszczu, nastapiło wtedy gwałtowne załamanie pogody, burze, ulewy i zimno.
Szukając założyłam sobie taki plan : kończyłam roznoszenie ulotek o 20 o 21 brałam latarkę, myślę, że to też ważne, przydatne, duża, dająca silne, długie światło latarka, taki szperacz (wyszperałam mojego pod krzakiem) i zaczynając od miejsca ucieczki stopniowo coraz dalej obchodziłam teren, wracając po parę razy do tych miejsc, gdzie był widziany, kończyłam gdzieś o 2 i zaczynałam około 4 do mniej wiecej 6, potem już zaczynał się ruch na ulicach.
Od 8 do 20 roznosiłam ulotki...itd. Było mi łatwiej o tyle, ze to lato, choc pogoda była kiepska, co niestety przełożyło sie na to, że mały wrócił do mnie z zapaleniem krtani i oskrzeli.
Nocne łażenie starałam sie jakos systematyzować, żeby nie mieć poczucia szwendania się bez celu, dzieliłam teren na kwartały co jakis czas wracając pod feralne okno, idąc patrzyłam nisko, starając się zajrzeć we wszystkie zakamarki, krzaczki, właziłam nawet tam, gdzie nie powinnam, ale było mi "wsio ryba".
Udałam sie też po pomoc do "sił wyższych", pewna "Mądra Baba" z tego forum radziła mi, żeby nie "kiciać" tylko wołać kota jego własnym imieniem i nawoływać Go kiedy idzie się w stronę domu, nie odwrotnie i przypomniała mi w moim przypadku rzecz niezmiernie istotną, żeby mieć przy sobie coś na zanętę, dwie, trzy saszetki z kocim żarciem.
W przypadku zobaczenia kota, żadnych gwałtownych ruchów, jak zobaczyłam mojego zamarłam, zgasiłam latarkę i chwilę "gadałam" do niego tak, jak normalnie w domu, spokojnym głosem, bez emocji, chociaz wszystko sie we mnie telepało, potem powoli wyciągnęłam saszetkę i zawołałam Go, tak, jak zwykle wołam do jedzenia, po chwilowym wahaniu podszedł i zaczął jeść, cap na rączki i do domu.Czasem jednak nie idzie to tak gładko.
Na bazie swojego na szczęscie skromnego doswiadczenia też potwierdzę, ze wiara i upór.
Może to dziwne, ale nie zastanawiałam się, jak sobie radzi, czy coś je, założyłam, że to jego problem, wierzyłam, że sobie poradzi, musi, moim problemem było Go znaleźć i zrobić w tym celu absolutnie wszystko co w ludzkiej i nie tylko mocy. Byłam w stanie funkcjonować tylko w trybie :planowanie-zadanie-realizacja zadania. Żadnych negatywnych myśli (jedna,pierwsza po zrozumieniu co sie stało -" no to po kocie") potem juz tylko "znajdę Cię". Wiara, że musi byc dobrze, że nie ma innej opcji, takie konkretne, zdecydowane pozytywne myślenie naprawdę dużo daje, można wtedy rozpacz "przekuć" w działanie.
Wiem, ze to tylko trzy doby, co by było za trzy tygodnie, miesiace, lata...szukałabym dopóki żyję, ale czy z taka samą wiarą... nie chce tego wiedzieć.
Mój kot, to naprawdę kot-dupa, kompletna ciapa, skrzyżowanie z królikiem, jakby nie wiedział po co są zęby i pazury. Przetrwał w terenie, gdzie nocami luzem biegają watahy psów i gdzie dwa tygodnie później sama chowałam szczątki zagryzionego kota. Musiał sie wspinać bo pazury miał zdarte do krwi, choć jest to ostatnia rzecz o jaką bym go posądziła.
Pomogły mi też bardzo osoby z forum, myślą i czynem.
I nie rób sobie wyrzutów, nie można przewidzieć wszystkiego, nawet jak się człowiek bardzo stara. Też nigdy wczesniej żaden zwierz nie wymknął się spod mojej kontroli, aż do tego jednego razu. Zdarza się, teraz najwazniejsze, to Go znaleźć.
Przepraszam za ogromniaście długi post, ale po tym, co przeżyłam bardzo mnie ruszają wszelkie ogłoszenia o zaginieciu zwierza.
Pąku wracaj :ok:
Obrazek



Mico (*)

wilber

Avatar użytkownika
 
Posty: 1279
Od: Pt lis 05, 2010 22:47

Post » Śro mar 13, 2013 6:49 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Gdyby nie forum to już dawno załamałabym się. Dzięki takim historiom mam siłę do działania, chociaż mąż nie wierzy w powodzenie i ciągle powtarza,że przynajmniej będę miała poczucie,że zrobiłam wszystko. A gdybym była na forum zanim to się wydarzyło, to po pierwsze nigdy by do tego nie doszło, a po drugie gdybym wiedziała to co wiem teraz, to może znalazłby się po kilku godzinach. Moje działanie było chaotyczne i pozbawione sensu. Nie wyobrażam sobie odwiedzić wszystkich ludzi mieszkających na osiedlu, nawet tylko z domków. Muszę wierzyć,że zobaczy go ta właściwa osoba, której nie jest obojętny los zwierząt. Cały czas wierzę,że nic mu się nie stało, samochód odpada, psy też, tylko przez jeden dzień kręciły się tu dwa. Jedyne realne niebezpieczeństwo ty lis. Jeżeli go złapał, to od razu wyniósł do lasu. Widuję coraz więcej kotów, wydaje mi się,że w taką pogodę wychodzą z ukrycia co kilka dni żeby się najeść i wracają do ciepłych kryjówek.Może Pączek w końcu przestanie się tak panicznie bać i zacznie coraz częściej nieśmiało wychodzić z ukrycia. Czekam na wiosnę jak na zbawienie.
Właśnie sprawdziłam sobie tropy dzikich zwierząt na śniegu. Niedaleko , za blokami codziennie widzę tropy lisa i zająca. Mam nadzieję,że Pąk schował się w głębi osiedla, bo jak siedział na początku na polu, to nie miał żadnych szans.
A poza tym uświadomiłam sobie,że skopałam sprawę na samym początku. Byłam w takim szoku kiedy Pąk uciekł,że nie byłam w stanie myśleć. Uwierzyłam córce na słowo,że sprawdzała pod samochodami zamiast sprawdzić wszystkie po kolei na parkingu przed blokiem i na sąsiednich. Nie zrobiłam tego, tylko chodziłam wkoło bloków i nawoływałam. Na pewno siedział pod jakimś samochodem.

szymka

 
Posty: 77
Od: Czw mar 07, 2013 21:09

Post » Śro mar 13, 2013 10:03 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Kolega córki widział wczoraj rano o 9 podobnego kota. Kiedy chciał się do niego zbliżyć, kot uciekł. Wczoraj powiesiłam na bloku tego kolegi ogłoszenie. Dziwi mnie ,że o takiej godzinie był widziany. Uciekł w kierunku domków gdzie mieszka karmicielka. Pytanie czy to mój , czy sąsiadki. Chyba pójdę do tej sąsiadki żeby pokazała mi kota.

szymka

 
Posty: 77
Od: Czw mar 07, 2013 21:09

Post » Śro mar 13, 2013 12:20 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Co do pomocy dla tego chorego kota, to ja od kilku dni korzystam z przychodni Lubelskiego Animalsu, szykujemy się tam z moim Feliksem do kastracji. Na stronie jest informacja, że ciężko chore zwierzęta, których właściciela nie można ustalić, są leczone za darmo. Skontaktuj się z nimi, może się uda mu pomóc w ten sposób, a jak nie, to przynajmniej po kosztach.

I wielkie :ok: :ok: :ok: za odnalezienie Pąka. Mieszkam przy wlocie z Łęcznej, więc w sumie niedaleko od Ciebie. Jakbyś potrzebowała jakiejś konkretnej pomocy, daj znać.

bey

 
Posty: 46
Od: Czw sty 10, 2013 20:16
Lokalizacja: Lublin

Post » Śro mar 13, 2013 13:41 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

szymka pisze:Kolega córki widział wczoraj rano o 9 podobnego kota. Kiedy chciał się do niego zbliżyć, kot uciekł. Wczoraj powiesiłam na bloku tego kolegi ogłoszenie. Dziwi mnie ,że o takiej godzinie był widziany. Uciekł w kierunku domków gdzie mieszka karmicielka. Pytanie czy to mój , czy sąsiadki. Chyba pójdę do tej sąsiadki żeby pokazała mi kota.

Napisałaś chwilę przedtem o lisach. Historie z lisami też przechodziłam. Gdy na terenie bazy Miej. Przeds. Oczyszczania szukałam kotki, pracownicy mi powiedzieli, że widzieli jak lis porwał burego kota. Bo tam rzeczywiście bytują lisy. Ktoś inny mi mówił, że widział zabitego burego kota, z pewnością nie miał połowy ucha, tak jak poszukiwana kotka.
W nic nie chciałam wierzyć i nie wierzyłam. Życzę Ci takiego samego stanu ducha. Ja się uparłam, że przyjdzie wiosna i ją odnajdę, a jak nie odnajdę to będę szukać dalej, choćby do śmierci. Mojej oczywiście. A jestem życiową pesymistką.
A co do ogłoszenia na bloku kolegi córki. Oprócz poszukiwań wieszaj cały czas ogłoszenia gdzie się da. Wszędzie, tak abyś nie musiała dopiero po informacji chodzić i wieszać. Dawaj ulotki każdej napotkanej osobie. Ja też tak robiłam. Im więcej ludzi wie, tym większa szansa na szybkie odnalezienie.
Idź do sąsiadki, opowiedz jej tę historię, jeszcze jedna osoba będzie wiedziała, a jeśli ten kot jest jej, to zrozumie i też będzie się rozglądać.
Ile wspaniałych ludzi spotkałam na swojej drodze w trakcie poszukiwań. Gdy potem dzwoniłam z iniformacją, że Ogrynia się odnalazła, kobiety - płakały z radości. Jak ja.
I NIE PODDAWAJ SIĘ. Pamiętaj, nie wolno się poddawać.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro mar 13, 2013 16:04 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Jeszcze nie wypytałaś tej sąsiadki? To może być dobry trop! Może jej kot jest niewychodzący więc :?:

Jesteśmy tu z Tobą! Pąk musi wrócić!

BeciaQ

 
Posty: 145
Od: Śro lis 07, 2012 19:33
Lokalizacja: Luboń

Post » Śro mar 13, 2013 18:47 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Zadzwoniłam dzisiaj do karmicielki zapytać czy była u tej sąsiadki zobaczyć kota. Powiedziała,że była i uważa,że to nie tego widziała. Cały czas się upiera,że jednak widziała te krótkie skarpetki. Poza tym kot sąsiadki ( taka to sąsiadka,że mieszka na sąsiedniej ulicy) podobno nie wypuszcza się na ulicę, na której widziano Pąka, a poza tym jeżeli nigdy u niej nie był, to dlaczego akurat przyszedł teraz i siedział wciśnięty w róg tarasu kilka godzin? Ale dlaczego już do niej nie wrócił skoro miał tam pełno jedzenia? Pąk coraz bardziej oddala się od domu. Boję się,że przekroczy ulicę, jest już niedaleko. Jutro będę miała klatkę. Ale zupełnie nie wiem co dalej i gdzie ją nastawić? Czy jeżeli jest taki przestraszony to wejdzie do klatki? Kupiłam dzisiaj walerianę i wypróbowałam na kotce. Zwariowała. Zaniosę wieczorem jedzenie niedaleko tego miejsca co wczoraj, a jutro jeżeli będzie zjedzone postawię w tym samym miejscu klatkę. Modlę się żeby to był on. Będę chyba dzisiaj nocować w samochodzie i obserwować to miejsce.

szymka

 
Posty: 77
Od: Czw mar 07, 2013 21:09

Post » Śro mar 13, 2013 18:53 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

szymka, a może w klatce zostaw jakiś stary ręcznik czy sweter pachnący domem.
Nie mam pojęcia czy na Pąka to zadziała, ale może...
Pąk może tam dalej jest, ale się nie pokazuje, bo jeśli tamta pani się na niego patrzyła to mógł się przestraszyć.
Koci Doradca
Facebook @zrozumieckota

vivien

Avatar użytkownika
 
Posty: 3861
Od: Sob kwi 27, 2002 12:13

Post » Śro mar 13, 2013 20:43 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Nie pisałam do tej pory,bo nie mam doświadczenia w szukaniu zaginionych kotów,ale czytam od początku.
Życzę żeby kicio znalazł się jak najszybciej.Trzymam kciuki :ok: :ok: :ok:

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Śro mar 13, 2013 20:47 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

Szymka, kieruj się intuicją, znasz tego kota. Intuicja w takim przypadku też jest dobrym doradcą.
Jeśli dzisiaj tam będziesz, weź choć transporter. Tak na wszelki wypadek.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw mar 14, 2013 0:00 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

To nie był Pąk.

szymka

 
Posty: 77
Od: Czw mar 07, 2013 21:09

Post » Czw mar 14, 2013 0:09 Re: /Turka koło Lublina/ Potrzebuję pomocy w poszukiwaniach

A cos więcej?
Tym razem to nie był Pąk, moze jeszcze jutro , pojutrze nie bedzie ON , ale w końcu odnajdzie sie :ok: :ok: :ok: :ok:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16664
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 123 gości