Dawno nie pisałam. 2,5 tyg temu pobrano Rózi zeskrobiny i wysłano do Niemiec na posiew. Mam czekać cztery tygodnie. Do tej pory nic nie wyrosło więc najprawdopodobniej nic już nie wyrośnie , i wygląda na to że Rózia pozbyła się grzyba.
Moje pozostałe koty zaraziły się chyba od niej wirusem bo wszystkie kichały a Szafir miał zapalenie oskrzeli. Dzisiaj tj. tydzień po odstawieniu antybiotyku ma zaczerwienione oko i ropę. Idę na 15 tą do weta z nim. Nie wiem dlaczego koty szczepione, całe życie zdrowe, zaraziły się katarem od niej? To po co są szczepienia? Na dodatek Rózia jest cały czas izolowana, więc wirusa ja musiałam przenieść ?
Teraz smutna wiadomość, dzisiaj rano zauważyłam u Rózi zmętnienie oka, właśnie wróciłam od weta. Podejrzewają FIP. W poniedziałek będą robione testy a do tej pory dostała kropelki, 3x dziennie mam zakraplać. Boję się czytać w internecie o tej chorobie, ale pewno zaraz to zrobię. Czy jeśli to FIP to Rózia może być łączona z moimi kotami?Cyba nie bo może je zarazić. Czy to znaczy że ona umrze?
Teraz jak potrafi siedzieć mi na kolanach i mruczeć, być głaskana, cieszyć się jak do niej wchodzę, wtedy pięknie grucha z radości, taka choroba? Znów będę czekać na wynik testów z niepokojem, tak jak czekam na ostateczny wynik testów na grzyba. Biedna kocina, ciągle coś, a już myśleliśmy że za tydzień dołączy do nas wszystkich w domu, że będzie koniec izolacji. Co się robi w takim przypadku gdy okaże się FIP? Boję się o tym myśleć