Cynamon – kategorycznie odmówił brania leków. Nie ma na niego mocnych. Przychodzi do mnie tylko wtedy gdy siedzę na fotelu, a na każdą zmianę pozycji – ucieka.
Nawet do miski podchodzi wtedy, gdy ja – zła baba – od niej się odsunę dostatecznie daleko.
Raz zdarzyło mu się zjeść ¼ tabletki moczopędnej. Była miedzy chrupkami. Więcej tego „błędu” nie zrobił.
O tym żeby mu cokolwiek na siłe do pyszczydła – mowy nie ma. Odpuściłam "gadowi". 1:0 dla niego... na razie
Jak nie nasika do pustej kuwety, to …. Wtedy zapakuje do weta i niech oni się martwią ….
Na szczęście bez kapryszenia je karmę dla nerkowców, ale nad mokrym się „modli” poliże sosik, zje jeden, dwa kawałki i … idzie spać.


Dziunieczka – jak zwykle bez zarzutu, to wzorowa koteczka – pod każdym względem


Timorka śpi, je, śpi … i tak zna zmianę.



Odniosła kolejny sukces w tresowaniu dużej. Raz źle wymierzyła i podczas próby skoku z drapaka na szafę, obaliła się.
Nic sobie nie zrobiła, ale pewnie się troszkę wystraszyła. Od tego momentu, gdy chce wskoczyć na górę, siada na drapaku i …
drze japę. Nie piszę miauczy,
bo to nie jest normalne kocie miauczenie. Ona się
nadziera jakby z irytacją i wściekłością
Ile można siedzieć i czekać ? Podchodzę i pomagam koteczkowi. Po kilkunastu razach wzięło mi się i znudziło. Nie lubię monotonii.
Zakupiłam byłam swego czasu antypoślizgowy kawałek dywanika na próg (lub schody). Nie pasował

Teraz przydał się.
Został przylepiony do brzegu szafy, co by koteczkowi łapiny się już więcej nie ślizgały.
Dumna z siebie ogromnie, czekałam na rezultaty. Daremnie.
Koteczek nie wierzy, że teraz się nie
wykopyrtnie … Woła mnie jak wołała, na nic zdały się ćwiczenia i pokazy.
Timorka wie swoje…. Duża jak latała, tak lata do
kotecka …
można się śmiać ...
