Rysiu uwielbia polować na piórka na wędce. Zbieramy potem resztki "kury" z podłogi, żeby koty nie zjadły
To był zakręcony dzień i jestem padnięta... Ale w takim pozytywnym sensie

Umówiłam się z bratem, że podjedziemy na stację napompować koła kaczce (ford ka), bo biedna stoi od listopada (wiem, że powinnam jeździć mimo zimy, ale jakoś mi tak nie wyszło

). Brat przyjechał, wsiedliśmy, przekręcił kluczyk i.... nic. Akumulator (znowu) zdechł. Jakieś dwa-trzy tygodnie temu był ładowany... No to mamy problem... Umówiliśmy się na wieczór na łyżwy w 8 osób, a samochód narzeczonej brata stoi u mechanika... W trzy godziny nie naładujemy akumulatora... Szybka decyzja - jedziemy do mechanika po akumulator. U mechanika zamknietę, kluczyków nie ma, a samochód stoi na parkingu. Byliśmy przekonani, że jest zamknięty, dopóki brat nie otworzył drzwi od strony kierowcy

Wyjęliśmy akumulator i pojechaliśmy wymienić w moim samochodzie... Śmialiśmy się poźniej, że dokonaliśmy przeszczepu serca w kaczkach

Pojeździłam troche po mieście, żeby sobie przypomnieć "co i jak". Wpadliśmy do domu dosłownie na 10 minut - daliśmy kotom jeść, zebraliśmy łyżwy i na lodowisko. Półtorej godziny jeżdzenia i radochy jak u małych dzieci (trzy razy mniejszy kurdupel zasuwał na łyżwach trzy razy lepiej ode mnie

). Zjedliśmy w centrum handlowym i przy okazji kupiłam nowy akumulator
Niedawno wróciliśmy i jestem wykończona... Ale takie zmęczenie mi nie przeszkadza. Jest zdecydowanie przyjemniejsze niż psychiczne wykończenie po 8 godzinach w pracy....