Witajcie
Timorka wczoraj „zaliczyła” fryzjera. Za każdym razem imponuje mi babka, która ją strzyże
Ona nie ma żadnych problemów z wściekłą Timorką. Po pół godzinie - z przerwami na odpoczynek
dla kocicy - ruda była ostrzyżona, miała wypucowane uszy, przemyte oczy, wypsikana była jakimś specyfikiem i gotowa do powrotu. W aucie oczywiście nie omieszkała pokazać co myśli o całej wyprawie

i nasikała do kontenerka. Ale tym razem byłam przygotowana

i przeniosłam ją do drugiego – czyściutkiego. Pod koniec podróży próbowała wyjść, to wyjęłam ją i wzięłam na rece – ryzykując
koopala na spodniach

Dalszą drogę jechałam z „opadniętą szczęką” – ruda siedziała spokojnie u mnie na kolanach, patrzyła przez okienko, nie wyrywała się

..... potem nawet położyła swoje szanowne ciałko i tak dojechała do domu …
Zawsze wiedziałam, że koty są przewidywalne, to nie powinna się dziwić takiemu odmiennemu zachowaniu Timorki …. A jednak się
dziwuje i dziwuje … i nadziwić się nie mogę
Oto kilka fotek Timorki, której próby zjedzenia karmiącej ręki, zostały już wybaczone …
Przed i po


Zawsze po … apetyt dopisuje


W domku został ubrana w cieplutkie polarowe ubranko, no …. co by nie było jej tak bez futra zimno …


Za kilka minut weszłam do pokoju i oczom własnym nie wierzę …. Timorka bez ubranka pucuje zawzięcie swój wygolony brzuch.
Polarek koci obok niej. Zapytałam męża jak ona to zrobiła, bo siedziała w jego pokoju na parapecie
- nie widziałem, oglądam zawody
- ale cos musiałeś chociaż słyszeć ?
- nie, nic …
Kurcze, gdybym wiedziała, że to zdejmie, to stała bym i czekała, żeby to zobaczyć.
Korci mnie, żeby założyć jej to jeszcze raz i sfilmować

..... jej striptiz …..
Po odespaniu stresu Timorka poszła "zaklinać" drzwi balkonowe, ale tym razem jej "czary" nie poskutkowały i nie mogła wyjść na balkon

