Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
fifi2005 pisze:Słupek pisze:
Fifi - proszę ... weź w poniedziałek Magnolię do dobrego weta ... może chociaż dla niej nie będzie za późno ...
Póki co w schronisku robiłam jej testy paskowe na białaczkę i FIV => wyniki negatywne, w schronie nawet tych testów nie mieli, musiałam sama kupić. Zatem nikt kotów pod tym kątem tam nie bada![]()
Mieli zrobić jej podstawowe badania i z tego co widzę to:
- GLU - domyślam się, że to cukier - 34,8
- GOT - 30,4
- UREA - 24,5
- CREA - 1,11
Powiedziano, że wszystko ok, ale nie sprawdzałam tych wyników w necie, na razie nie wiele mi mówią.
Ogólnie Magnolia wygląda na zdrową, ale jak widać to pojęcie bardzo względne, ma dobry apetyt, a wręcz musiała nie źle głodować w schronie, bo konia z kopytami by zjadła (staram się jej nie dać za dużo jak na pierwszy raz, patrzy błagalnym wzrokiem i wylizuje puste miski.... a ja dosypuję po kilka ziarenek, żeby nie wyszło, że kotu jedzenia odmawiam.....). Śpi na kanapie, którą przykryłam kocem wraz z oparciem, więc wczołgała się pod koc, także podobnie jak w schronie.... Często wychodzi jak pojawiam się w pokoju, strzela baranki, włącza traktorka, bardzo kochana kiciusia.
Na pewno pojadę z nią do weta, nie chciałam jej stresować tak od razu, ale z tego co się dzieje, to może trzeba to zrobić jak najszybciej.
Zaczęłam jej też podawać immunactive na wzmocnienie, żeby pokonała to co jej mogło się przyplątać.
A to Magnolia:
jeszcze taka mała "bida" była w schronie, Persik bardzo zaniedbany... może ktoś chciałby?
... i Aniołekruru pisze:(...)
tylko sprostuję, Norbi nie był kotem schroniskowym
był w lecznicy
Schroniskowa, jest Magnolia
no i była Mokate...
Animus pisze:Jeśli Magnolia nie mogła mieć zrobionego szybkiego testu, bo nie było, to skąd pewność, że Norbi miał rzeczywiście PCR w kierunku białaczki? Przepraszam kochana, ale mam takiego wqrwa, i tyle pytań ciśnie mi się na usta. Dramat. Grażynko, masz na papierze pierwszy wynik PCR ten ujemny Norbusia? Czytam teraz o FIP. Objawy też podobne i mogą być problemy z oczami. Czemu lecznica nie podeszła interdyscyplinarnie do problemu???
Są co najmniej tak krzywdzące, jak:Sis pisze:Ale apeluję o stonowanie wypowiedzi, bo są zwyczajnie krzywdzące.
gpolomska pisze:Wet z Giszowca powiedziała mi, że wet z Łodzi do Niej dzwoniła, bo niemożliwe, żeby kot w takim dobrym stanie nagle znalazł się w takim złym - tak jakbym co najmniej Mu tu krzywdę zrobiła.
gpolomska pisze:Tego dnia, inaczej niż zazwyczaj przy Tęczowym Moście, ranek budził się chłodny i pochmurny, wilgotny jak moczar i ponury jak smutek. Nikt z niedawno przybyłych nie wiedział, co o tym sądzić, bo nigdy przedtem nie widzieli tutaj takiego dnia. Ale zwierzęta, które czekały tu na swojego człowieka wystarczająco długo, dobrze wiedziały, co się dzieje i zaczęły zbierać się na ścieżce prowadzącej do Tęczowego Mostu, żeby dobrze widzieć. Za chwilę oczom ich ukazał się pies-staruszek ze spuszczoną nisko głową i zwisającym bezwładnie ogonem. Zwierzęta, które przebywały tutaj już jakiś czas, od razu wiedziały, jaki los spotkał biedaczka, gdyż nazbyt często dane im było widywać podobnych nieszczęśników. Staruszek podszedł wolno, a w jego oczach malował się ból, chociaż na jego ciele nie widać było żadnych ran ani choroby. Inaczej niż pozostałym zwierzętom czekającym przy Tęczowym Moście, jemu nie została przywrócona młodość ani zdrowie.
Kiedy tak szedł w stronę Mostu, patrzył na przyglądające mu się inne zwierzęta. Wiedział, że nie pasuje do nich i że im prędzej przejdzie na drugą stronę, tym szybciej będzie szczęśliwy. Ale niestety, kiedy dotarł do Mostu, drogę zastąpił mu Anioł, który przepraszając oznajmił mu, że nie będzie mógł przejść. Przez Tęczowy Most mogą przejść tylko te zwierzęta, które przyjdą tam ze swoim własnym człowiekiem. Nie mając się gdzie podziać, staruszek zawrócił i powlókł się w kierunku pól nieopodal Mostu. Ujrzał tam grupkę zwierząt takich jak on sam – starych i zniedołężniałych. Nie bawiły się ze sobą, lecz leżały tylko w milczeniu na trawie, ze smutkiem wpatrując się w ścieżkę wiodącą do Mostu. Dołączył więc do nich, patrząc na ścieżkę i czekając.
Jedno z niedawno przybyłych tu zwierząt, nie rozumiejąc, co się stało, poprosiło inne, które przebywało tutaj już jakiś czas, o wyjaśnienie zagadkowej sytuacji. „Widzisz, ten biedaczek to uratowany zwierzak. Zabrali go do przytuliska w takim stanie, jak go widzisz teraz i tam umarł posiwiały, z zamglonym wzrokiem. Nigdy nie opuścił przytuliska i odszedł z tamtego świata kochany tylko przez swojego wybawcę. Ponieważ nie miał żadnej rodziny, którą mógł obdarzyć miłością, nie ma nikogo, kto przeprowadziłby go przez Most.” Niedawny przybysz pomyślał chwilę, a potem zapytał: „To co z nim teraz będzie?”.
I kiedy już miał usłyszeć odpowiedź, chmury nagle rozproszyły się, a mrok ustąpił. Do Tęczowego Mostu zbliżał się samotny człowiek, a wśród starszych zwierząt zapanowało poruszenie. Nagle całą ich grupkę otoczył złoty blask i znów były młode i zdrowe, jak za swoich najlepszych lat. „Patrz teraz”, powiedziało drugie zwierzę. Niektóre z przyglądających się dotąd zwierząt podeszły do ścieżki, kłaniając się nisko zbliżającemu się człowiekowi. A człowiek zatrzymywał się przy każdym pochylonym przed nim zwierzęciu, głaszcząc go po głowie i drapiąc za uszami. Zwierzęta, które dopiero co odzyskały młody wygląd, ustawiły się rzędem i podążały za nim w stronę Mostu. A potem wszyscy razem przeszli przez Tęczowy Most. „Co się stało?”, zapytał nowo przybyły. “To był wybawca. Zwierzęta, które z szacunkiem chyliły przed nim głowy, to te, które dzięki niemu znalazły nowe domy. One przejdą przed Most, gdy dołączą do nich ich rodziny. Te, które widziałeś, jak odzyskują młodość, to zwierzęta, które nigdy nie znalazły domów. Kiedy przybywa wybawca, wolno mu ostatni raz dokonać aktu wybawienia i przeprowadzić przez Tęczowy Most zwierzęta, dla których nie udało mu się znaleźć domu na ziemi.
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 73 gości