Prawdę mówiąc ja też nie spodziewałam się, że on się tak szybko odnajdzie. Byłam nastawiona na kilka dni w ukryciu, zwiedzanie na miękkich łapach itp. No i liczyłam na kota podkołderkowego

A tu proszę Moki wszedł jak do siebie. Pierwszy dzień pod łóżkiem, drugi lekki niepokój, trzeci z dala od dziecka a czwartego leżenie do góry brzuchem na środku pokoju

Po trzech tygodniach u nas nie ruszyła go nawet wczorajsza wizyta mojej siostry z dziećmi, gdzie miał cztero i trzylatkę przemierzające dom z prędkością światła (a on z nimi) i raczkującego roczniaka, który polował na jego ogon. I bynajmniej nie ukrył się w garderobie, choć drzwi miał otwarte, tylko szalał z dzieciarnią. Dał się przewieźć w wózku dla lalek (sam tam wszedł

), nakarmić kabanosami (na szczęście kocimi) i wylizał słoik po pomidorowej Gerbera.
No i jak go nie kochać? Już nawet moja Córka mówi "ja jestem twoja córcia a on jest twój synek".
Mokate to koci anioł. Jemu pasuje wszystko. Głośne dzieci, wąskie łóżko, żwirek w kuwecie, zabiegi pielęgnacyjne, to co w misce (choć już wiem, że woli surowe mięso niż puszki i to dostaje, ale jak nie zdążę kupić a raczej przemrozić to puszkę też zje). I powtórzę to co mówiłam już kiedyś - nie wiem jak można oddać zwierzę (jakiekolwiek - pomijając tymczasy), z którym żyje się parę lat, ale żeby oddać TAKIEGO kota, trzeba być niespełna rozumu.