A jak mnie ulżyło... Z tego wszystkiego aż jej wyprawkę zapoczątkowałam

Napisałam u Melona, ale dla tych, co tam nie zaglądają, powtórzę.
No, nabyłam na kocim bazarku puszkę RC na karmę (wcale nie RC). I jestem zadowolona jak mały Kazio, że nie musiałam w tym celu kupować karmy RC. Bo tak przy każdej wizycie u weta spoglądałam na te puszki z tymi karmami, ale nie chciałam tego szaleństwa popełniać. A tu proszę - akurat dziś przypadkowo wypatrzyłam bazarek.
Co prawda trochę szkoda, że puszka jest w wersji uschniętej żółci a nie niebieskiej, bo by mi lepiej pasowała do koloru kota, ale cóż... (Dla niebieskiego Smirnoffa wydębiłam w sklepie zoologicznym niebieską

)
A teraz jestem zła, bo w animalii akurat wybyły miseczki z moim ulubionym rysunkiem - dla Lukrecji chciałam kupić z motywem kociego aniołka... I nie ma wypróbowanego laserka - a Lukrecja lubi też laserek, za kropką to nawet trochę
t r u c h t a, a nie i d z i e.
I ma już pierwszy wpis w książeczce.
I wpisałam jej datę urodzenia w książeczce - październik 2009 i tego się trzymamy.
Nie wiem, co ona ma mieć - to ta wetka-okulistka zdecyduje, co jej robić i ewentualnie co podać. W każdym razie to, o czym mówiła wetka dzisiaj, da się przeważnie zrobić persom bez problemu (zachowaniowego), ale bardziej temperamentnym kotom już nie. Chyba o płukanie kanalików chodziło, ale nie sądzę, by się nad kotem znęcali, więc może jeszcze o czymś innym mówiła. A, i sprawdzić, czy nie ma jakichś rzęs od wewnątrz czy czegoś, co drazni oko i powoduje wyciek. Oczywiście nie wiem, czy trzeba będzie jej robić cokolwiek poza zajrzeniem specjalistyczną aparaturą (mam nadzieję, że nie i że wszystko jest ok). Co do tej brodawki w bruździe pod okiem, pytałam się dzisiaj - jeśli się sama nie wchłonie (bo to podobno od tej cieczy z oczu sie zrobiło), to się ją usunie.
Oprócz wizyty u okulistki i jedzenia Uro-petu plan działań na przyszłość jest taki: szczepienie (zależy, jak długo u mnie będzie - 1 lub 2), jeśli testy wyjdą negatywne, to zaszczepię ją tak jak moje - Purevaxem łącznie z białaczką, czipowanie, powtórzenie badań moczu i, jeśli trzeba będzie, krwi. Jeśli w końcu wybiorę się z moimi na USG do Marcińskiego (taki mam plan na zakończenie badań okresowych, ale wciąż wypada jakaś dolegliwość, którą trzeba leczyć, więc odkładam), to ją też wezmę. Jeśli zaś (odpukać) z jakiegoś powodu odurzalibyśmy kota, to zrobię też RTG.
Się rozpędziłam

PS. I jakbym zaczęła coś bredzić o Kornelii, to mam na myśli Lukrecję, bo mi się ostatnio jej imię przestawiło...