» Sob lut 16, 2013 15:54
Re: Wątek cukrzycowy VIII
Dzień dobry. Właściwie nie wiedziałam jak się zabrać za ten wpis, ale sheridan pytała ostatnio co u nas, no i wiem, że jeszcze kilka osób nam kibicowało. Napiszę więc jak jest. Dla Tofcia to są już ostatnie dni. Byliśmy przedwczoraj w lecznicy u kardiologa, gdzie potwierdziły się słowa naszej pani wetki, że doszliśmy do ściany, że każda próba leczenia jednej choroby, pogłębi tylko inną. W ostatnich tygodniach próbowaliśmy ratować nerki - Alusal, Azodyl i płyn Ringera w kroplówkach. W ciągu dwóch tygodni zalaliśmy płuca i serce (wcześniej płynu nie było), bo bardzo już chore serduszko nie potrafiło sobie poradzić. Pani kardiolog odciągnęła 80 ml płynu z jamy opłucnej, pomimo, że cały czas Toffee brał zastrzyki z Furosemidu. Jednocześnie nie poprawiły się znacząco wyniki nerkowe. Mocznik, kreatynina, fosfor nadal bardzo wysokie. Kiedy Toffee był znieczulony, panie wetki powiedziały, że czas rozważyć eutanzaję. Ostrzegały, że prawdopodobnie się nie wybudzi. A on, choć w sedacji, walczył, syczał i udawał tygrysa. Wybudził się w trzy minuty. Postanowiłam zabrać go jeszcze do domu. Skoro on się jeszcze nie poddał, to... niech sam mi pokaże kiedy nie będzie już chciał walczyć. Po odciągnięciu płynu serduszko się rozprężyło, zmniejszył się ucisk na płuca, Toffee nieco swobodniej oddycha.
Znaleźliśmy się między Scyllą a Charybdą. Musiałam wybierać z którego leczenia zrezygnować. Każdy wybór to wyrok, ale chcę oszczędzić Toffiemu cierpienia, więc postanowiłam nadal podawać leki nasercowe i nie dopuścić do ponownego zalania płuc. Nie chcę, żeby się dusił. To oznacza rezygnację z leczenia kroplówkami. W tej chwili liczy się już tylko jego komfort. Nadal podaję Alusal i Azodyl, na złagodzenie objawów gastrycznych kleik z siemienia lnianego. Toffee dostaje też diuretyk, ale już nie kłuję go igłami, tylko daję do pysia. Na niską hemoglobinę i niski hematokryt podaję erytropoetynę.
Toffee je normalnie, w kuwecie wszystko w porządku. Cukrzyca, która nas tu przywiodła, nadal pod kontrolą. Tak bardzo się cieszyłam kiedy z Waszą pomocą udało się nad nią zapanować, taka byłam dumna. Ostatnio już tylko raz dziennie potrzebował insuliny. Był sprawny, po swojemu ciekawski i wszędobylski. Szykował potajemnie nagłe ucieczki na klatkę schodową. Nie myślałam, że po tych wszystkich staraniach, tej walce, tej żelaznej dyscyplinie, zdradzą nas tak szybko nerki i serce. Myślałam, że mamy przed sobą jeszcze kilka ładnych lat. Jestem pewna, że gdyby nie inne dolegliwości, z samą cukrzycą nadal radzilibyśmy sobie doskonale.
Toffee jest słabiutki. Właściwie w każdej chwili spodziewam się ostatecznego załamania. Ten czas jest dla mnie na pożegnanie. Potwornie mi smutno. Przez 12 lat i osiem miesięcy codziennie patrzyłam na niego z tym samym, niesłabnącym zachwytem. Najpiękniejszy kot świata - mój braciszek Toffee.
Chcę Wam podziękować za całą pomoc, jaką tu znalazłam. W trudnych chwilach byłyście nieocenione. Dziękuję za prawie rok wsparcia i wszystkie dobre rady.Mocno ściskam kciuki za wszystkie Wasze chore koty i za Was.