Moja wet ma praktykę w leczeniu capilarii - wiem o tym przez przypadek bo gdy umierała moja Kilka [*] była tam codziennie i parę razy i po prostu weszłam gdy ratowała kota podczas wylęgu pasożyta. Ponieważ nie wiedziałam o tym nic, więc pytałam o efekty. Kot przeszedł kilka serii leczenia ponieważ ten pasożyt jest trudny w tępieniu. Wiem, że wetka korzystała z kanadyjskiej literatury badawczej m.in. - pytałam bo sama nie mogłam znaleźć. Wtedy gdy weszłam, kobieta przyniosła zupełnie wiotkiego kota, który co jakiś czas przeraźliwie piszczał, pamiętam, że wetka brała pod mikroskop różowawą, galaretowatą, lekko przezroczystą masę, która została na na szczęście jasnym ręczniku - to ją zaniepokoiło oprócz krwi i moczu, który wyciekał gdy kotek zaczynał wyć - to był jego pierwszy atak. Tutaj na forum jest jeszcze jeden kot, którego objawy pasują do capilarii - ale pani niestety nie odzywa się

. Sprawdź pasożyta - jest widoczny pod mikroskopem w tej krwi i tej substancji galaretowatej. Wet może to zrobić "od ręki" jeśli jest wylęg a on wie gdzie i czego szukać.