Do morelowej dojechałyśmy bez problemu, gorzej z powrotem - trakcja była uszkodzona i pociągi były poopóźniane po pół godziny i więcej, więc spędziłyśmy upojne 40 minut na gliwickim dworcu. Ale powrót do spragnionych przytulania i kolacji kotów - bezcenny Zwłaszcza z przemiłą wizytą u morelowej i skosztowaniu (w przypadku Ali zjedzeniu ) przepysznego sernika, świetnej kawy 5 przemian i innych pyszności.
Gdzie dalej jedziesz? Byle nie na kolejny sernik bo już wystarczająco się uśliniłam . A swoja drogą czy to nie jest ironia losu - Ty nie możesz i średnio Ci zależy na tym przysmaku, a masz, no fakt Młoda nadrabia, a ja mogę i nie mam. Skandal po prostu.
Mój komp poległ a w lapku Ali klawiatura nie działa więc piszę z ekranowej stąd krótko. Sernik lubię ale mogę tylko trochę więc nie piekę. Ala na tym cierpi, ale do niedawna nie była zbyt chętna do zjedzenia dużej ilości na raz. Sądząc po tym co było u morelowej powinnam zacząć znów piec nie tylko fantę i murzynka.Jak będziesz znów czasowa zawsze się możemy umówić . Miałam jechać do Kociamy, ale przesunięte za względu na pogrzeb u niej w rodzinie. Koty zadowolone - mam dzięki temu więcej czasu dla nich.
Ależ skąd - został w domu molestować resztę. I dobrze- bo z nim to spóźnienie urosłoby do kosmicznych rozmiarów. A tak to dałyśmy radę nie zasnąć po drodze, nakarmić szarańczę i nawet się ogarnąć przed snem . "Bo trza być twardy Słowianin a nie miętka ninja" .