Ja też dziś dzwoniłam w tym celu - i, jak podejrzewam z wypowiedzi pani dr, nie my jedne
Czyli mi się trafił najlepszy kot? Bo na szczęście większych problemów kuwetowych nie ma. (Zdarzyła jej się u mnie jedna mała wpadeczka, akurat, kiedy jej klamoty przenosiłam z łazienki do pokoju). Tylko nie zasypuje (dla mnie lepiej, bo nie rozrzuca naokoło żwirku), ale robi to za nią Korneliusz. Nawet do tej pory nie wiedziałam, że jest taki porządnicki. Nawet może będą z niej ludzie, bo chyba zaczyna się przymierzać do silikonu. Już się kilka razy tam udała, ale póki co bez widocznych efektów. Może po prostu lubi sobie poszurać tym żwirkiem?
Dziś złapałam jej siczki do badania. Nawet trzy razy. Bo tak ogólnie to czatowałam na Kawę - od 11 do 18 i d... Kawa jest po prostu wredna, widać, że od Neigh. Za to 3 razy złapałam Lukrecję i 2 razy małą (wylewałam po 2 godz. czekając na akcję "Kawa"), raz napatoczył się też Korneliusz, ale tego to badałam niedawno. No cóż, pojutrze też jest dzień... A potem czwartek i piątek...
A Lukrecja nawet trochę umie się bawić. Na razie co prawda niezbyt intensywnie i tylko piłeczką-jeżykiem i myszką, ale i tak cieszę się jak mały Kazio.
Bo co prawda chyba tak generalnie to się u mnie szczególnie nie stresuje (koty są całkiem miłe, nawet wredna Kawa prawie nie syczy, ma własny pokój, choć już jej nie zamykam i do tego zaaplikowalam jej opary Feliwaya), ale i tak strasznie przykro mi patrzeć na jej smutną szczurkowatą sylwetkę i chód, jakby słaniała się na nogach. Choć pewnie ogolone persy tak mają...
Do tego kot kilka dni temu poczuł w sobie duszę Pavarottiego i postanowił uszczęśliwiać nas od czasu do czasu ariami a la
Oj dajcie mi kota mi kota, to chyba z nudów, a na pewno, by zwrócić na siebie uwagę.
Pogłaskana lub wzięta na ręce niezmiennie zapuszcza motor.