Patrzę trochę z dystansu na kwestię zywienia.
Jeszcze parę lat temu na miau tłukło się "whiskas nie dla kota".
Teraz naciski na karmy bezzbożowe, i to co wtedy było ok, teraz nazywane jest od biedy "nie tragiczna".
Nie ulegam modom, sprawdzam sama w różnych źródłach, i - szczerze? Naszym kotom głównie szkodzi mało aktywny tryb życia kotów kanapowych w przesuszonych mieszkaniach. Cudujemy, by kupale twarde i niecuchnące, dodajemy omegi i inne biotyny do karmy, a koty i tak i tak linieją na potęgę, i wiele za nic nie chce pozbyć się "tobołka" pod brzuchem.
Obserwuję będące pod moją opieką koty wiejskie i porównuję. Dwa młode kastraty, spędzające pół dnia w stodole i obejściu, pół dnia śpiąc na kanapie w domu. Jedzą animondę carny i mokrą smillę (jak moje miejskie futra) i zasadniczo suchą smillę (moje od dwóch miesięcy TOTW) plus myszy i "wszystko" czytaj wyjadają psom z miski. Żadne z moich łódzkich kotów nie ma tak pięknego, lśniącego futra z zerowym linieniem. Łódzki dom mam zakłaczony na maxa, i TOTW z olejem z łososia wcale nie zlikwidował problemu linienia ani tobołków tłuszczowych (poza jednym osobnikiem nie mają nadwagi, ale te fałdy są irytujące). Zęby wiejskich - lśniąco białe i zero kamienia. Starszy 7-letni już nieżyjący też miał tak piękne zębiska.
Wracając do karm. Każda karma może nie posłużyć danemu kotu. Nawet ta hiper super.
Wymioty, biegunki, śmierdzące kupale, czasem z krwią - skorelowane ze zmianą karmy mogą wskazywać właśnie na nietolerancję. I wtedy mniej istotne jest, czy karma będzie bezzbożowa czy ze zbożem, ile - czy kot jest zdrowy a jego sierść ładna (jeden z czulszych wskaźników zdrowia kota), a kupy bez krwi i biegunki.
Pozwolę sobie na apel - nie wciskajcie nachalnie ludziom bezzbożowych czy BARFu, bo to nie jedyne sposoby żywienia. Nikt nie wymyślił idealnego. Oficjalnie w nauce ścierają się dwa trendy: karmy bez zbóż, karmy zbożowe. I BARF.
Osobiście przychylam się do róznicowania żywienia, unikania monodiety i tych samych źródeł pokarmu (czy to mięso z tego samego sklepiku czy karma producenta X). Z ogromnym dystansem podchodzę do siłowego forsowania "ta karma jest najlepsiejsza".
Moje futra jadały różne karmy suche, bezbożowe i zbożowe ze średniej i wyższej półki i NIGDY po żadnej nie miały takich problemów jak po TOTW. Nie tylko zawsze zdrowa Amelka - rzygająca dalej niż widzi. Brzydkie kupale są też u drugiego kota. Z krwią.
Dziś dostały Acanę pacifikę, średnio smakuje, ale jedzą. Co dalej nie wiem. Ale już nie TOTW.
Swoją drogą, albo macie naprawdę mało kotów, albo nie macie chorych kotów, albo bardzo dużo zarabiacie.
Ok, Wasza sprawa. Ale nie wmawiajcie ludziom, że dając sanabelle, smillę, royala, joserę, hills'a - karmią koty źle.
Zarówno mięso jak i karmy komercyjne z tegoż mięsa mogą być naszpikowane antybiotykami, GMO z paszy (wiecie, że w paszach dla kurczaków i kur, kupowanych na wsiach nawet do małych gospodarstw jest soja gmo? i antybiotyki? i inne cuda? a co dopiero powiedzieć o mięsie z ferm). Owszem, można swiadomie czytać etykiety, ale nie zawadzi trochę myśleć - w obecnym świecie raczej nie ma nieskażonej żywności. A teraz ręka w górę, kogo stać na kupowanie wyłącznie nieprzetworzonych półproduktów żywnościowych typu "organic", i czy wiecie, czy i jak jest sprawdzany ich skład? Marketing ma szerokie ramiona. Także marketing karm bezzbożowych czy sklepów "organic" - tylko target inny.
Rzadko w pismach weterynaryjnych pisze się o żywieniu. Ale to warto przeczytać:
http://www.vetpol.org.pl/index.php?opti ... &Itemid=86