U Aniołka jakby nieco lepiej - coś tam liznął samodzielnie: jedzenie to jeszcze nie jest, ale już się interesuje.
Z tym dziąsłem to kiepsko... a co do sikania - czy on przypadkiem nie zaczyna mieć problemów z trzymaniem moczu? Nie chcę Cię dobijać, ale mi Mokate też w pewnym momencie zaczęła sikać w różne miejsca i nie umiała zdążyć do kuwety (albo traciła orientację na skutek uszkodzeń układu nerwowego - nie wiem), a kupę na łóżku też miałam (a raczej nieco gęściejszą biegunkę) choć kuweta była 2m od Niej.
Znalazłam
taki artykuł i po przeczytaniu go stwierdzam, że jest dobry. Piszą tam, że
zwykle w fazie ostrej jak kot nie jest leczony czymś typu interferon itp., to żyje 4-6 tygodni (Mokate przeżyła 5); Twojemu kotu też nie podano interferonu, a nawet podanie go zwiększa tylko nieco szanse, że organizm kota to zwalczy, ale gwarancji nie daje - najwięcej zależy od siły kota i tego, jakie i w których narządach / układach są uszkodzenia.
Na forum jest wątek Bożeny, który znasz (a raczej kilka) oraz Anity (
link), która ma więcej kotów, ale jeden białaczkowiec od 6 lat nie kichnął nawet, a mały Antoś ciągle zagilany - obydwa dostają interferon, są w tym samym domu i pod opieką tej samej osoby - jak widać, nawet interferon jednemu doprowadzi do remisji, a drugiego jakoś tam podtrzymuje przy życiu, a trzeciemu w ogóle nie pomoże.
Niestety z ostrą fazą białaczki jest tak jak z walką z rakiem u ludzi: walczysz, ale nigdy nie wiesz jaki będzie finał, a cała walka to ciągłe wzloty i upadki. I nigdy nikt na początku nie powie jednoznacznie, jak to się skończy. Czasami jest już tak źle, że wygląda, że to ostatnie godziny, a następuje przełom (czytałam tu już o takim przypadku). To magiczne słowo
zwykle sprawia, że jest sens walczyć... i czasami się udaje. Ale jak czytam wątki, to białaczkowce coś ostatnio mają jakieś gorsze dni - może pogoda też na to wpływa... nie wiem jak u Ciebie /mam nadzieję, że tak jak tu/, ale u mnie zaczyna się przebijać piękne słońce... a koty lubią słoneczko.
Przytulam mocno... i Ciebie, i Emilka...
Co do tej "hodowli" - a nie próbowałaś zgłosić tego do jakiegoś związku hodowców kotów rasowych? Może oni im przemówią do rozumu...
...