Anielko to Cię może pocieszę że nie musi tak zostać- można na pewno ten proces odwrócić ..
u mnie były ,o ile pamiętasz 4 koty po zmarłej oddane mi przez pracownicę Palucha.
Spędziły też dwa dni na Paluchu-tylko dwa dni. Stres musiały przeżyć wielki podczas łapanki w domu przez SM i potem na Paluchu bo Filon u mnie przez ponad 2

tygodnie nie jadł samodzielnie a pod kotem cały czas gdy go dotykaliśmy była kałuża

bylismy przekonani że to grzejnik przecieka, albo podłoga jakimś cudem cieknie aż po chyba dwóch dniach naocznie zaobserwowaliśmy jak z kota woda/płyn ciurkiem kapie tak że aż tworzy kałuże
w takich emocjach i w takim strachu był Filon u nas przez długi czas...
w tym samym czasie Psotka rozchorowała się tak że cała listwa mleczna była w guzach

sześć wielkich guzów u półrocznej kotusi

-oprócz tego cały pysio we wrzodach, oczy permanentnie zapuchnięte i zalane ropą, nieleczące się...
Psotkę leczyłam 2 miesiące-okaało się że to był....tylko katar

-wszystkie guzy znikły bez śladu
Bardzo się bałam o ich adopcje, nie spałam po nocach przed ich wyjazdami do Domków.
Nie mogłam spać mimo że ich domki wybrałyśmy z Anią na prawdę perfekcyjnie, odrzucając wiele innych, zapewne dobrych, po drodze...
w przeddzień adopcji Filona płakałam pół nocy ze strachu jak on to przeżyje-Psotka-wiedziałam że jest młoda-o nią bałam sie, ale nie aż tak szaleńczo..
ponad pół roku spokoju, cierpliwośi, opieki, miłośi w naszym domu, dały im tę siłę, tę pewność, że cała czwórka przeszła adopcję całkowiecie bezstresowo
owszem , pojechały z całym swoim dobytkiem, z drapakami, feliweyami, na kalm aidzie, kalmsie , nawet z miskami i kuwetami-byle jak najmniej w ich życiu zmieniać...tak strasznie się bałam-do granicy obłędu...
ale w 100% warto było-bo w nowych domach natychmiast poczuły się jak u siebie

zapomniały całą traumę którą zgotowała im pracownica schronu która owszem-mieszkanie po babci chętnie ale koty to już nie...
zapomniały to mają cudewne domy, a więc wiem ze to możliwe chociaż nie łatwe...
ta sama historia-Rudolf i Pindzia-zostawione w transporterku w śmietniku na Waszyngtona-Bóg wie ile tam stały na mrozie zanim SM zwinęła ich na Paluch-niełatwo nam było ale teraz znów wierzą w człowieka
moze Twojemu kotkowi potrzeba jeszcze czasu ale mam wielką nadzieję że i on jeszcze zaufa i przestanie żyć w lęku ...