Sunia wczoraj dostała antybiotyk i powtórkę jeszcze na jutro, ale najważniejsze, że szybko zadziałał i dziś czuje się dobrze - nawet apetyt wrócił

...Choć i tak aż nie mogę na nią taką biedną patrzeć... coraz więcej placków łysych ma na sobie...
Gutek faktycznie nadal kicha, ale może to mieć związek z tym otwartym, ropiejącym "oczkiem". Lekarka nie chce małego już faszerować antybiotykami, bo mocno go to osłabia. Zwykle jest tak, że jak jest na antybiotyku, plus kropla różowego płynu do otworu po oku, jest lepiej, ale zaraz po odstawieniu antybiotyku, "oko" znów ropieje, zasychają ciemne strupki... Potem czyszczenie i znów to samo... Po prostu ono się ciągle brudzi i zakaża. Dopóki nie zrobimy zabiegu i nie "uszczelnimy" tego oczodołu, tak się będzie działo, a zabiegu nie zrobimy dopóki będzie grzyb i świerzb, wiec mamy niemal błędne koło....
Muszę sumiennie czyścić mu te uszy, wpuszczać maść, smarować grzyba, plus Biocan i odkażanie mieszkania...to jedyna recepta na to, żeby nadawał się do zabiegu...
Póki co po jestem dobrej myśli i mam zupełnie nowe siły do działania... Okazało się, że moimi cegiełkami zainteresowało się kilkanaście osób, od których otrzymałam wspaniałe maile pełne ciepłych słów... Zrobiło mi się tak jakoś raźniej, że w tym zwariowanym życiu są jeszcze dobrzy i wrażliwi ludzie... Niestety dopatrzyłam się dziś, że nie miałam wstawionego nr konta na allegro, więc trudno bedzie komuś zrobić jakąś wpłatę...

No, ale to cała ja...
Dla ciekawych z "Fun Clubu" Gutka wklejam kilka zdjęć z wczoraj...




