Dla mnie saneczki jakoś straciły już dawno swój urok - wolę robić inne rzeczy - choćby strzelać z łuku.
W sobotę byłyśmy z Alą na manewrach na zamku w Toszku (treningi były) a potem pojechaliśmy do naszych przyjaciół i spędziłyśmy cudowny wieczór. Ponieważ net mulił a forum mi się furt wieszało, nie pisałam - zwłaszcza że u nas standardowo - jeść/głasków/zabawy/spać powtarza się w różnych konfiguracjach.
W sobotę widziałam Agłaję - tę białą kotkę z beżową "czapeczką" i ogonkiem. Ktoś jej zrobił wejście do piwnicy (znaczy usunął część szybki), więc ma ciepłe schronienie na zimę. Niestety nadal jest nieufna i nie daje do siebie podejść. Chyba będę musiała prosić o pomoc w łapance bardziej doświadczone kociary z mojej okolicy, bo niestety nie jestem doświadczona ani nie mam "ręki" do lapanek. Nie wiem czy to nie ona buszowała w niedzielę w nocy po moim balkonie - zaczekał/a z tym aż zgasło światło i poszłyśmy z Alą spać.