Dzisiejszy wpis nosi tytuł: jak Mokate został mięsożercą

Na początku pobytu u mnie Moki niechętnie jadł surowe mięso, jadł owszem, ale wolał puszki. Teraz już wiem, że wynikało to ze strachu przed Młodą. Mięso trzeba gryźć, nie da się po prostu połknąć połowy porcji uciekając pod łóżko, pasztet RC - owszem. Ponieważ obecnie "dzieciaki" są już zaprzyjaźnione maksymalnie (po ich dzisiejszych gonitwach stwierdzam, że ZA BARDZO

), kocuro pokazało oblicze drapieżnika:) Wszystko zaczęło się wczoraj. Normalnie nie gotuję w tygodniu, bo dziecko je w przedszkolu a dla mnie samej to szkoda czasu, ale łaziło za mną od kilku dni spaghetti. Łaziło aż się doczekało

Kupiłam wczoraj mielone z indyka i zabrałam się do roboty. I nagle okazało się, że mam w domu na śmierć zagłodzonego koteczka, który aż się słania na nogach z wycieńczenia i MUSI NATYCHMIAST coś zjeść, bo się z głodu przekręci. W dodatku to musi być dokładnie TO co leży na kuchennym blacie i pachnie. No i zjadł, mrucząc jak traktor.
W poniedziałek znajomi, którzy jeżdżą co jakiś czas na wieś, do rodziny, zapowiedzieli, że znów się wybierają. Pytali czy chcę jajka, świeże mleczko, indyka i kurę na rosół. Zawsze kiedy tam jadą kupuję za ułamek ceny różne wiejskie pyszności. Oni dla swoich zwierzaków przywożą też mięso, kupują od kogoś okrawki (bez skóry i kości) cielęce i wołowe. Kupowałam takie moim kotkom albo za ich pośrednictwem, albo na swoim bazarku (ale tu znacznie drożej). Skoro Mokate polubił surowiznę, to postanowiłam zamówić dziś dla niego większą porcję. Dostawa w niedzielę - będzie miał kocina radochę
A dziś, kiedy po szaleństwach moje dzieci leżały obok siebie na podłodze (jak na złość rozładowała się bateria w aparacie, więc zdjęć nie będzie) usłyszałam jak Córa mówi do kota "niedługo ja będę miała braciszka a ty siostrzyczkę." Czy mnie się wydaje czy "obcy" przejęli kontrolę nad moim życiem?
