» Sob lut 02, 2013 16:32
Re: Noworoczna norka u Alienorka
Dziś było dziwnie i trochę wariacko. Tzn. u kotów wszystko OK, tylko reszta... Jak szłam do Biedronki, to zobaczyłam w śmietniku Kitkę - zaprzyjaźnionego pekińczyka. To kochana sunia - jak Kotori była dawno temu wychodząca, to się razem bawiły. Kitka chodziła tam i przeszukiwała kości z mięsem, sprawdzając czy da się coś obgryźć. Rozejrzałam się za jej panem, który zwykle jest w pobliżu bo ona się od niego nie oddala zbytnio a tu ani widu ani słychu. Kiteczka podskoczyła do mnie się przywitać, przyjęła z wdzięcznością głaski i znów ciągnie do kości. Zawołałam ją do siebie i że do domu idziemy - a ona dalej w te kości włazi. Więc wzięłam ją na ręce, za co dostałam kilka buziaczków i przytulanek i poszłam z nią na rękach w kierunku jej klatki. Na schodach stał ten sąsiad, ale poznałam go dopiero jak się odezwał - od naszego ostatniego spotkania wyhodował sobie sporą bródkę. Ucieszył się na mój widok, stwierdził że Kitka już dziś nie wyjdzie bez smyczy i obroży i zdziwił się, że się poryczałam. Znaczy nie jakoś strasznie, bo z ulgi. Bo w momencie jak zobaczyłam Kitkę bobrującą w śmietniku i bez obroży, a jej pana nigdzie wokół to włączyło mi się czarnowidztwo i bałam się, że on nie żyje lub trafił do szpitala a krewni czy sąsiedzi wywalili ją na ulicę. I jak szłam w kierunku jego klatki myślałam jak znajdę ludzi, którzy będą wiedzieli co się stało i co ja zrobię z psem zanim znajdę jej DS. Przecież Frania panicznie boi się psów... Chyba ostatnio wysyp historii o psach i kotach wywalonych, bo zaczęły zawadzać, gdy ktoś ciężko zachorował i się postarzał a rodzina przejmując mieszkanie wywaliła "sublokatora" tak na mnie podziałał, że się popłakałam z ulgi, że Kitka nadal ma dom i opiekę.