Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Filomen pisze:Jaaga pisze:Trochę bez sensu, skoro sami dzwonili. Może pies został zagryziony i nie chcieli się przyznać? Piszę tylko o swoim osobistym odczuciu, bo bywałam tam od lat.
Kiedyś trudno było się tam dostać, psy były bardzo zaniedbane, stały z sierścią w strąkach w błocie, kupach i sikach.
Moją kudłatą Chow nawet pracownicy wyczesali przed wydaniem, bo dzień wczesniej zadzwoniłam, że ją chcę adoptować. Wszystkie psy były zadbane. Pełna dokumentacja, umowa do podpisania.
Mnie tylko ciekawi, czemu nikt nie interesuje się np. schroniskiem katowickim, gdzie prężnie działa wolontariat, a psów jest podobno ok. 80. Ja wiem dlaczego.
Co do wolontariuszy, to uwierzcie, że jak się jest po drugiej stronie, to nie wygląda on już tak wspaniale i wzniośle. Mój Andrzej jest chory, jak ma pracowac w sobotę. Powiedział, że na palcach może policzyć wolontariuszy, którzy naprawdę się przydają i im zależy. Reszta traktuje schronisko jak punkt spotkań towarzyskich i przy okazji dezorganizują pracę. On robi swoją robotę, z którą i tak ledwo się wyrabia, bo pracowników jest za mało na taką ilość zwierząt, a ciągle mu ktoś przychodzi, odrywa od pracy i zawraca głowę pierdołami. Ostatnio wolontariuszki poprzekładały psy w boksach i jemu dostał się opieprz. Nie ma dnia z wolontariatem, żeby wolontariuszom nie uciekały psy z boksów i znowu dokładają pracy. Inni pracownicy tez mają podobne odczucia.
Jak dla nas kwestia wolontariatu powinna zostac uregulowana, np. określone dni, godziny, ilość wolontariuszy, żeby był jakiś ład, a nie kilkadziesiąt osób snujących się w sposób nieskoordynowany po schronie.
Oczywiście chodzi mi o psich, a nie kocich wolontariuszach. Koty maja jak w pudełeczku, wszystko schludne, zorganizowane i poukładane.
Jaaga to przyjdź na wolontariat, Andrzej w pracy i każdy z Was będzie miał swoje racje. Może i wolontariusze dezorganizują ale starają się pomagać jak mogą bo pracowników jest za mała a połowa z nich raczej robotna nie jest. Wyprowadzamy psy na wybieg w tygodniu bo pracownicy tego nie zrobią a te psy z radości to prawie fruwają po tym wybiegu, w sobotę jest wrażenie chaosu, nie przeczę ale dlatego ze nie ma miejsca a jest pełno ludzi. Mamy regulamin wolontariatu a Edyta koordynatorka ma poukładane jak w pudełeczku, który boks wychodzi, z kim itp. na kotach jest kilku wolontariuszy a na psach co sobotę kilkudziesięciu, to nie porównuj jabłek z gruszkami. Są określone grafiki, godziny i ilości wolontariuszy i to zawsze jest przesyłane do władz schroniska z wyprzedzeniem.
jeżeli coś jest nie tak po stronie wolontariuszy zawsze proszę o zgłaszanie problemów bezpośrednio do mnie.
co do spotkań towarzyskich - trudno to nie jest zakład karny tylko wolontariat - nie chcą robić więcej, nie zmusze ich, ale co to obchodzi tego psa, który ma szansę choć raz w tygodniu wyjść na spacer nawet z chaotycznym i towarzysko nastawionym wolontariuszem?
wolontariusz pisze:JAK ZOBACZĘ JESZCZE JEDEN POST O PSACH TO NAPISZE DO MODERATORA O ZAKAZ JAKIEGOKOLWIEK WPISU DANEGO OSOBNIKA NA MIAU!!!!!!
wolontariusz pisze:JAK ZOBACZĘ JESZCZE JEDEN POST O PSACH TO NAPISZE DO MODERATORA O ZAKAZ JAKIEGOKOLWIEK WPISU DANEGO OSOBNIKA NA MIAU!!!!!!
Filomen pisze:prosimy o pomoc, to znaczy niestety o kasę albo bazarki cokolwiek![]()
Antek trafił do schroniska we wrześniu, bo chorował i włascicielka nie chciała/nie mogła go dłużej leczyć. Kocur był w opłakanym stanie - jedna po drugiej seria antybiotyków zapalenie płuc, oskrzeli potem grzybica, ogromna rana od grzyba na łopatkach, łysy obstrupiały nos.
w schronisku gasł w oczach w oczach. Wzięliśmy go na DT i Antek wyszedł na ludziprzestał brać antybiotyki, grzyba wyleczyliśmy ale kocur dalej nie mógł oddychać przez nos. Charczał prychał, dusił się, bo pyszczkiem sie cieżko kotom oddycha.
W Mikołowie zostal umówiony na diagnostykę tomografii a potem na zabieg rynoskopii. Okazało się, że w nosie były duże polipy, które przeszkadzały oddychać. Wycięte tkanki zostały posłane do diagnostyki do Niemiec czy nie ma tak zmian nowotworowych, grzyba i czegoś tam jeszcze.
niestety koszt tomografii to 300 zł a rynoskopii 911 zł (zamieszczam fakturę, kliknij a otworzy sie pełny rozmiar) Prosimy pomóżcie Antkowi - to jego szansa na normalne życie i adopcję
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 93 gości