Dzisiaj byłam w odwiedzinach u Zary.
Pięknieje koteczka z każdym dniem!
Co prawda na nasze przybycie nie zerwała się by nas powitać tylko malowniczo spała rozciągnięta tam i siam po kanapie - ale potem pięknie się uaktywniła, zjadła, dała się wymiziać Domorkowi, na mnie nawarczała delikatnie ale jakże sugestywnie (normalka, jak jestem ja i mój mąż kocice do niego lgną a na mnie patrzą wilkiem

) - wymyła się i poszła spać (zeskakując samodzielnie z kanapy) w spokojne, zaciszne miejsce do swojego kontenerka

Jest jeszcze słabiutka, widać że to kot po ciężkich przejściach - ale dzień po dniu, pod czułą opieką, wraca do zdrowia.
Widząc ją co kilka dni - widzę jej postępy.
I dziąsełka dzisiaj miała takie różowiutkie

I pozycje tylko okresowo te niepokojące - w pozostałym czasie spała zwinięta w kłębuszek albo na mostku.
A przede wszystkim jest taka kochana że człowiek chciałby zrobić dla niej wszystko żeby była już zupełnie zdrowa i sprawna.
Ma w sobie jakiś taki urok.
I niesamowitą wolę życia.
Ja przy okazji sprostuję - mam bardzo mały udział w tym wszystkim co się dzieje z koteczką, założyłam wątek, zrobiłam zastrzyki, tego typu drobiazgi.
W porównaniu z tym co robią dziewczyny by postawić biedulkę na nogi (uważam że dokonały cudu wyrywając tą koteczkę z zębów śmierci - lekarze im pomogli, ale one zrobiły to co najważniejsze - choćby zatrzymały się koło kociego ciałka, żaden lekarz bez tego nic by nie zdziałał), co zrobiliście Wy, wspierając leczenie kotki finansowo (a kwota uzbierała się ogromna) i dobrą myślą, trzymaniem kciuków.
Nie wiem, jakoś ta koteczka szczególnie ujęła mnie za serce.
Po prostu - ma w sobie coś.
Jakąś taką wielką siłę.
Na szczęście spotkała na swojej drodze dobrych ludzi.