» Nie sty 27, 2013 20:33
Re: Gutek z działek z peknietą przeponą
[quote="ASK@"]kciuki za Gutka.
Chyba bym nie wypuściła miziaka na działki.Chyba.To głośne myślenie a nie krytyka.
Rozumiem, że to nie krytyka, ale tez mam wyrzuty sumienia i potrzebę wytłumaczenia. Otóż oboje z TŻ pochodzimy z domów bez zwierząt. Przez 13 lat mieliśmy sunię - w centrum Łodzi. Ponieważ lat nam nie ubywa, obiecałam, że nie będę się upierać na nowego psa. Ale pustka po jej odejściu stała się nie do wytrzymania i stąd wzięła się Mysza. Adoptowaliśmy ją w końcu 2006 roku. Jest okropna. Drze dzioba o wszystko. Głaskać -źle, nie głaskać - jeszcze gorzej. Prawie żadne jedzenie jej nie odpowiada, ale niech się tylko micha nie napełni! Rok temu pomyślałam o drugim kocie. Przekonałam TŻ i adoptowaliśmy Milusia. To skarb. Kot, o jakim się marzy. Też buras. Ale Mysza przeżywała to straszliwie. Feliway nie pomagał, nic nie pomagało. Nie miałam pojęcia, że kot może tak krzyczeć! Po dwóch miesiącach wyciszyła się trochę, ale nie pozwalała do siebie podejść. O przyjaźni między kotami nie było mowy ( zresztą ciągle nie ma) I wtedy nadeszła konieczność zabrania z lecznicy Gutka. Pożyczyliśmy klatkę i zamieszkał w łazience. Mysza znów na mnie krzyczała. Odwieźliśmy kota na działkę z opcją, że jeśli okaże jakiekolwiek przywiązanie, to go zabieramy. Nie okazał. Przez tydzień nie pokazywał się wcale, potem zachowywał bezpieczną odległość. A jeszcze potem cieszyłam się, że go nie zabrałam, bo już nie mogłabym zabrać Kacperka ( o nim pisałam na wątku FFA Łódź). Ktoś powie, że bym mogła, bo cóż to jest trzy czy cztery koty, ale dla nas, rodziny, gdzie było najwyżej jedno zwierzę trzy koty w domu i cztery do siedmiu na działce i to w ciągu roku..
Strasznie mi przykro, że odszedł. W pewnym sensie żałuję, że podniosła mi się świadomość. Nie mogę uratować wszystkich kotów. Nie mogę wszystkich zabrać do domu. Kotka, od której wszystko się zaczęło, którą złapałam na sterylkę aborcyjną od kilku miesięcy się u mnie nie pokazuje. Nie mam złudzeń. Jakiś bandyta wypuszczał psa na działki - któregoś dnia znalazłam zabitego obcego kotka obok mojego domku. Naprawdę, wolałam o tym wszystkim nie wiedzieć. I nadal żyć ze świadomością, że nic złego nie robię.
W życiu nie napisałam tyle o sobie. Wybaczcie
I kto tu mruczy<- to nasz blog, można poczytać i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie
kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga