Dobra wiadomość - dziś obie koty jadły grzecznie śniadanko w kuchni przed moim wyjściem. Mała Czarna zjadła i poprosiła o dokładkę, Ofelia zjadła tylko połowę, ale dobre i to.
Druga dobra wiadomość - od czasu wtorkowej wizyty u weta nie słyszałam żadnego kaszlnięcia

. Chyba Carmen się zmobilizowała, żeby wyzdrowieć i uniknąć kolejnych kłujów (jeszcze nie wie, że jutro jednak pójdzie na kłuja

, oby już ostatniego).
Trzecia dobra wiadomość - Ofelia wróciła na poduchę. Fakt, że noc była chłodna, może potrzebowała ugrzać sobie o mnie dupinkę
Zła wiadomość - moje wyrko jest chyba punktem spornym. Tuż po budziku na łóżko wskoczyła Carmen. Ofelia do niej podeszła, przez chwilę nawet wydawało mi się, że polizała Małę po ogonku (trochę ciemno było, niewyraźnie widziałam, ale był odgłos podobny do lizania). Ale po chwili wskoczyła na Carmen i ją złapała za kark

. I tak parę razy. Bezgłośnie (tylko raz Mała leciutko pisnęła). No i mam dylemat - czy to tylko zwykłe pokazanie kto tu rządzi i nie ingerować, czy jednak je rozdzielać. Boję się żeby Ofelia nie skrzywdziła Carmen lub jej nie zastraszyła. Acha, pacanki łapciami też były, ale krew się nie lała, Mała Czarna na ogół woli się lekko wycofać i nie daje się sprowokować do prawdziwej bitwy.