Bedetka pisze:Monika jak Ty to znosisz? Przecież mnie by chyba szlag trafił gdyby tak się tłukli...
A tak na serio wiem jak to jest, mam trójkę maych dzieci i "wymiany zdań" są u nas na porządku dziennym, zwłaszcza teraz jak po grypie siedzimy w domu żeby nabrać odporności...
No właśnie mnie szlag próbuje trafić tylko ja się wtedy uchylam i on przelatuje obok. Póki co.
Poza wszystkim zwróciłam uwagę, że Borys to chyba nawet zaczął lubić te łapo-pyskówki.
Bałam się, że on taki delikatny a okazuje się że Yoko go nauczyła dbać o swoje interesy.
Najpierw biegałam za nimi i rozdzielałam, potem wystarczyło że bez
biegania zakrzyknęłam np. " haaa skurczybyki, pozabijam i " pokraję "

"
żeby przestawały ... no ale " coś wisiało" zawsze w powietrzu.
Teraz obserwuję je i pozwalam na
małe co nieco bo ...

oczom nie wierzę -ale one po takiej akcji ( bardziej w powietrze ten atak idzie) przystępują do zabawy
albo do jedzenia - jak gdyby nic nie zaszło

.
Ja się więc denerwowała chyba nie będę
bo im przechodzi a mnie zostaje.Na obecną chwilę doszłam do wniosków, że one były włochami w poprzednim wcieleniu.
Włoskie rodziny tak się kłócą - przynajmniej na filmach
Sycylia czy coś, tak to leci :
Ona mu zarzuca zdradę i pac pac
a on się wydziera jak u Felliniego że niewinny, że on nigdy, że nie prawda.
Nawet jak prawda to i tak nie prawda
Po chwili lądują razem przy misce spaghetti i patrząc w oczy czule i opowiadają sobie jak się kochają.
W okół gruzy ale niebo nad nimi już czyste
Wyciągając wnioski z powyższego
Bedetko 
doradzam postępowanie
takie jak w zdaniu wyróżnionym kolorem czerwonym - w każdym przypadku.
Łączę się z Tobą

bo wiem co znaczy małe+chore+dziecko+wymiana zdań .
Znaczy pamiętam jeszcze jak to było

PS
Kalair w trójkącie to już sobie walk nie wyobrażam

to trzeba naprawdę
nerwy ze stali mieć . Para to wszystko na co mnie stać
