hanelka pisze:Chyba masz rację. Niestety.

P.Ilona dała o sobie brzydki obraz gdy rozmawiając ze mną już w czasie pobytu Lucka u niej, tylko swoje odczucia podkreślała.Nic ciepłego o kotach.Nic fajnego o kotach.Było tylko "ja,ja...".Inusia jest spokojną i chyba bez problemową kotką.Ale strach pomyśleć co będzie jak ona zacznie stwarzać problemy. A może miłość jest mocno wybiórcza?
Zawsze boli mnie brak szacunku dla ludzi takich jak my. To,że robimy "w kotach" nikogo nie upoważnia do lekceważenia naszego czasu, pieniedzy a przede wszystkim naszego kota.Może gdyby za Lucka musieli zapłacić to szanując swój grosz szanowali by kota? Jeździmy do ludzi ale przecież benzyne nie leją nam za darmo.Jeździmy do ludzi i zostawiamy obrobione koty.Może trzeba upominać sie o zwrot kosztów za całokształt i rachunek za benzynę przedstawiać?
Lucuś jest już u nas.Wczoraj meksykanka nie mogła zdzierżyć,że on tam siedzi. Bała się,że tak jak Mili coś się Luckowi stanie bo niezadowolone panie może zechcą go skarcić inaczej.
Mila nie miała szczęścia.Do DS pojechała jako cudny miziaty kot.Wróciła jako kaleka.Zginęło wszystko co było piękne w tym kocie. Na skutek zmian sposodowanych "siłą fizyczną" kot już do końca będzie kotem specjalnej troski.A dom był również sprawdzany i obadany. Tak więc Lucuś jest. Obrażony na nas na maksa,wyciszony ...i nie zapłakał ani razu. Zresztą nigdy nie płakał tak jak to opisywała była opiekunka. Coś było nie tak u niej tylko pani nie brała siebie i zmiany swego postępowania pod uwagę.Kot miał być jak z obrazka.
Dzięki Zosiu i Rafale.
Ale dość o tym.
Wiem gdzie przebywa rude "coś" co mnie spotykało od czasu do czasu.Pisałam,że zlokalizowałam okienko piwniczne jak wracałam od posesjowej.Okienko lekko przysłonięte z wieloma śladami kocich łapek na śniegu. Od tygodnia sypie tam suche.Wczoraj mi mignął kota cień.Dziś cień czekał w środku i beczał. Rude wysunęło głowę i nasyczało na mnie.Nawet nie czekając aż odejdę pochłaniać zaczęło wyłożone żarcie.Martwi mnie to,że zagaduje.
Piotrusiek ma lekko zababrane oczko.Choć zaczął jeść.
Szyszunia ok.Oczko łzawi dalej .A Szycha dalej walczy z uodparniaczami.
Misio przedstawił się meksykance i Reniferowi co mnie cieszy.Nie jest strachulcem.
Wczoraj jak wróciłam z pracy pan od kafelek psioczył na kocią szarańczę co mu cięgiem zagląda przez ramię.Koty mimo zamknięcia w pokoju przy każdej okazji dają nogę by nadzorować prace.
Jak TZ wrócił był ciąg skarg dalszy.Poparty wywodami jakie to choroby przez koty są przenoszone.I na jakie niebezpieczeństwo narażamy siebie i przyszłe nasze pokolenia.Pewnie o córce była mowa. Toksoplazmoza również wypłynęła jako groźna,zjadliwa i podstępem na ludzia napada wysysając życie. TZ miał ostatnio szkolenie u weta z tego tematu to wyjaśnił grzecznie co i jak.Argumenty trafiły w obłoki gipsu.Wszak każdy wie lepiej. Tak jak my.