
Na szczescie Franek mial dzis znacznie lepszy dzien niz poprzednio, dal sie pomiziac, chetniej pozowal




wszystkie kociaste tam mieszkajace na szczescie zdrowe.
Plamka urosla nieco od naszego poprzedniego spotkania, ale nadal jest szczuplutka, nadal waga piorkowa. Moglaby troszke przytyc, ale to chyba niemozliwe, bo to zywe srebro ani chwili w miejscu nie usiedzi. Doslownie 5 min byla w domu i juz miauczy, ze na dwor chce. Po czym za 5 min stoi pod drzwiami balkonowymi proszac o wpuszczenie do srodka...


Ale pyszczek sie jej nie zamyka, ciagle tylko "miau, miau, miau"


Tradycyjnie musiala mnie podrapac, no coz, nie bylaby soba jakby mnie nie udrapala hehe. Nie, tym razem nie tak mocno jak poprzednio, tylko troszeczke, ale tak, zeby sie nazywalo, ze "zostawila swoj slad". Ale albo mi sie wydaje... albo troszke sie uspokoila po tej sterylce... nie wiem... Niemniej jednak jest nadal przepiekna, przesliczna kotunia, siersc ma mieciutka, gladka, blyszczaca, az chce sie ja miiiiiiiziac i miiiiiiiziac







Udalo mi sie zrobic kilka fajnych ujec Dropsa




Przyszly domek bedzie mial z ta dwojka bardzo wesolo




Za to prawie nie poznalam Ediego



Jak tylko poobrabiam fotki to powrzucam, oczywiscie najpierw dluuugo wyczekiwane fotki Franka
