Też się staram być grzeczna ale ta starowność to mi czasem wychodzi parą.Mam chwilowo dość słuchania jakiego oni kota
chcom a nie słuchania jakiego kota ja mam i jakie wymagania to tego kota
som.Zresztą jaki jest kot to jest opisane w ogłoszeniu.Mam dość przedmiotowego traktowania moich milusińskich i nas.Bo my "robimy w kotach" i musimy być na kiwnięcie palcem byle głupieloka.Tenże głupielok wybawi nas od stwora zwanego kotem więc wdzięczność,czołobicie i skakanie jak się zagra jest obowiązkowe.
Nie przejmujcie się proszę tym co piszę.Po prostu mam dość. Może to świadomość mijającego czasu, a może starość i starowinkowa upierdliwość się ujawnia.
Wszak koty idą do domów.Od czasu do czasu
Dziś wszystko zasypane.Koty nie w komplecie się pokazały.Ich miejsce dokarmiania zalega w śniegu.
Poszłam zobaczyć jak tam sytuacja "pod schodami" się miewa z karmą.W środę sypałam.To miejsce pełne różności gdzie koty w zimę stołują się.Zapomniane schody do zaplecza pewnego sklepu.Na śniegu widać odciski kocich łapinek.A micha pusta. Stołowały się tam 2 koty teraz chyba więcej przychodzi. Poczułam ciepełko jak po ciemnych schodach zsuwałam się.Albo ktoś wybił albo zdjął okienko do kotłowni. Oczywiście już i teraz wpadłam w panikę,że koty zostaną zamknięte jak się jakiemuś reperaczowi zechce okienko zreperować.Ot, ograniczony umysł kociary.
Idąc od posesjowej już dawno wyczaiłam gdzie koty w okienka piwniczne wchodzą na mijanym osiedlu.Chyba tam i to rude bywa co go widuję.Dziś też pełno śladów na śniegu zostawiły.Sypię tam suche ale miski boję się postawić by nie zwrócić uwagi.Zaraz zabiją to okienko.
Zima to ciężki czas.