Mam większość Miyazakiego (Mononoke na piratach bo w Polsce była tylko w dubbingu angielskim, pfe). Zdecydowanie nie jestem podobna do niej - owszem: długa, cienka i ciemnowłosa, ale włosy "od zawsze" długie do połowy pleców co najmniej, styl nie "chłopaczara" tylko szalona dama/zwariowana artystka

. A charakterologicznie to chyba najbliżej mi do Sophie z "Ruchomego zamku" - i tej filmowej i tej książkowej. Tylko nie jestem tak diabelnie pracowita i porządnicka niestety

.
Obiecałam więc dotrzymam słowa - mam pasje nazwijmy to "bierne" - oglądam bollywood, anime, j-dramy, k-dramy i różne niszowe rzeczy - ale to musi być moja nisza

. Oczywiście tak jak mangi czytam od przypadku do przypadku, tak samo jest z tym oglądaniem - jak trafię coś fajnego, to oglądam, ale jestem dość eklektyczna w gustach. Oczywiście dużo czytam, choć ostatnio dużo mniej, bo przez sprawy zdrowotne zawaliłam kilka domowych rzeczy i teraz staram się nadrabiać. Ale kiepsko mi idzie, bo nie mogę Ali odłożyć "na potem" - ona potrzebuje mojej uwagi teraz, podobnie jak koty, więc odrabianie idzie mi niesporo. Z zainteresowaniem mangą i anime oraz Japonią zanabyłam 2 kimona i obi - najpierw jedno (kurotomesode, najbardziej oficjalne dla dorosłej pani), potem drugie (żółte tsukesage) - do obu kolorystycznie i porą roku pasuje to samo obi. O kitsuke (czyli sztuce ubierania kimona i co kiedy jest odpowiednie) może kiedy indziej. Na Asuconie (imprezie dla miłośników mangi i anime) we wrześniu wystąpię właśnie w tsukesage - będzie zabawnie

Aha, posiadam też haori z lumpka, ale jest na tyle zniszczone, że noszę je po domu - miłe i ciepłe

.
Obecnie nie tańczę tańców dawnych, ale będę się starała to zmienić, podobnie jak potrenować więcej strzelanie z łuku (zwykły laminat od Bisoka, naciąg 11kg, teraz pewnie ok.8 więc łuk mięciutki i leciutki co ważne na prawy łokieć po złamaniu). Łuk prowadzi do kwestii odtwórstwa - jestem w grupie historycznej, należacej do Chorągwi Śląskiej. Jako Chorągiew jeździmy na wiele imprez (w tym Grunwald), część organizujemy (Niepołomice, Lubiąż, Toszek i Oleśnica co 2 lata). Na Grunwaldzie wychodzę jako łucznik po stronie krzyżackiej, na innych imprezach bywam kuchtą lub damą - w zależności od potrzeby

. Jako że odtwórstwo wiąże się odpowiednim strojem i ubiorem pewne rzeczy szyję/robię sama, a pewne zlecam doświadczonej w tym temacie krawcowej. Ponieważ Śląska jest poprawna historycznie więc np. sznureczki do wiązania samodzielnie pleciemy na paluszkach z włóczki lnianej, bawełnianej a czasem wełny; stroje szyjemy w oparciu o stroje z wykopalisk/malowideł (tych przedstawień osób realnych a nie świętych czy postaci z legend) i z lnu lub wełny. Nie mam kiecki jedwabnej, ale niektóre mają. Za to pas do mojej houppelande uszyłam poświęcając podszewkę (jedwabną) starego, poplamionego haori, które kiedyś tam wygrzebałam w lumpku i które Ala nosiła chętnie.
PS. O kotach wiecie i a o ŚKFie może innym razem
