Milusia noc spędziła w zamkniętym pokoju z mężem. Rano było lepiej. Strasznie źle znosi "kubraczek" prawie się nie rusza. Pojadła mięska, trochę kurczaka z ryżem i cały czas śpi. Nie widać aby ją bolało, leży swobodnie, przeciąga się, mruczy (koty często mruczą gdy się boją, to je podobno uspokaja nie tylko nas

). Aktualnie siedze na skraju fotela przy biurku. Resztę fotela zajmuje Milusia. I mruuuuczy cichutko, mruuuuczy. Milusia to kot o niespotykanym charakterze, to chodząca łagodność, cierpliwość i miłość. Kiedyś, dawno temu Srebrny [*] miał podobny charakter. Przychodził do nas na posesję i "pomagał" Zuzi [*] "myć miseczki". Kochał spać w moich różach i siusiać do lili . Cóż wiedział, że jemu wolno

. Zimą zmieniał daczę i wprowadzał się do swojej norki w suszarni - kuwetę używał gdy był za duży mróz.
Co do futerka Figaro to teraz ja mogę powiedzieć, że chwytam "delikatną" schizę. 2 lata walczyliśmy o nerki Kiluni. Przegraliśmy w minionym roku. Kilcia gdy "coś" zaczęło się dziać z jej nerkami miała podobne futerko. Własnie wygląd jej futerka był dla mnie niepokojący i uparcie szukałam przyczyny mimo, że było to powodem moich regularnych kłótni z szefem lecznicy weterynaryjnej (histeryczka, czepialska, kto jej dogodzi, to stary kot, chce ładnego kota, itd). Właśnie podobnie wygladające futerko było pierwszym objawem. Ale bez paniki. Zaczniemy od kąpanka

. Juz widze raczej czuję na skórze tą "radochę". Muszę kupić jutro duuuużą butelke wody utlenionej

, maść mam.
Dzięki za podpowiedź dot. trzustki. Zbadamy o co chodzi. Ale najpierw wykąpiemy Zbója.
A Milusia mruuuuuczy cichutko, mruczyyyyyy