Po stracie ukochanego maluszka nie pocieszy to, że ktoś inny też przegrał... aczkolwiek łatwiej przez to zrozumieć, że czasami choćby się nie wiem co robiło, to się nie wygra ze wstrętnymi podstępnymi choróbskami - że pomimo najlepszych intencji i poświęcania kotusiowi każdej chwili, spania z półotwartymi oczami itd., nie da się przeskoczyć tego, że jego organizm jest zbyt słaby, aby wygrać z chorobą... Mokate zawsze była wrażliwa i delikatna - w szczytowej formie ważyła zaledwie 2.5kg (miała ładnie rozwinięte mięśnie wg opinii wet i prawidłową wagę - po prostu była malutka i drobniutka), choć duchem i miłością do życia mogłaby obdzielić stado lwów. Ale niestety - organizm już nie dał się rady bronić - najlepsze leki nie zabiją wirusa i to skutecznie na zawsze - co najwyżej wspomagają organizm... ale czasami to za mało.
Mokate uciekała przed odkurzaczem - to był tak straszny potwór, że jak go tylko słyszała, że wychodzi z jaskini (przyniesienie ze schowka do domu), to już się jeżyła, a jak zawył, to uciekała w najdalszy kąt mieszkanie i robiła wielkie oczy. Ale myć podłogi pomagała - robiła zawsze za kontrolę jakości sprawdzając czy każdy kawałek jest odpowiednio dobrze umyty (oczywiście z góry kontrolowała, bo przecież mokre - a wiadomo: nawet kropla wody może być zabójcza

)
Antoś jest taki pięknie czarny... i ma takie białe pod bródką - dokładnie jak Ona... aż mi ciężko uwierzyć, że przez tyle czasu nikt go nie pokochał - czy ktoś go widział z bliska i pobył z nim choć chwilę?
A swoją drogą zastanawia mnie coś: tyle osób deklaruje, że lubi koty i chce im pomagać, ale jak przychodzi co do czego, to jest "e, chory kot to nie - chcę zdrowego"... a przecież właśnie taki chory najbardziej potrzebuje człowieka... jak brałam Mokate to też wielu znajomych, którzy nawet sami mają koty, pukało się w głowę, że biorę 3-łapkę (o FeLV nawet nei wiedziałam), bo przecież to więcej zawracania głowy

fakt, że trochę Jej musiałam pomagać w myciu i czasami zakopywaniu w kuwecie (gdy próbowała zakopywania niewidzialną łapką i aż się denerwowała, że to nie zasypuje się), ale bez przesady - to nie aż tak dużo pracy jak na otrzymywanie wspaniałego podziękowania w postaci mruczenia, tych hipnotyzujących spojrzeń itd. Dlatego jestem zaskoczona, że ludzi przeraża podawanie interferonu i konieczność bacznej obserwacji kotka... a on taki kochany wygląda... taki przytulaśny...
...