Łobuz wczoraj w nocy molestował jeszcze krecika i w ferworze zabawy wrzucił go do poidła.

Szybka akcja reanimacyjna i suszenie przyniosło średni skutek - skończyło się na tym, że krecik został oddelegowany na noc do łazienki, bo podtopienie poskutkowało zepsuciem mechanizmu piszczącego i krecik - że tak powiem - nie chciał zamknąć japy.

Zostawiłam go tam z nadzieją, że przez noc baterie czy co on tam ma w środku się wyładują i przestanie piszczeć, ale jak rano dosechł to na szczęście wrócił do normy i znowu piszczy tylko jak się go dotknie.
Swoją drogą, w końcu dzisiaj dotarł kurier z drapakiem.

Na całe szczęście wniósł go pod drzwi mieszkania. I powiem Wam - drapak wart swoich pieniędzy - jest przepiękny!

Póki co jeszcze w częściach, bo boję się go sama składać i będę wieczorem prosiła kuzyna jak wróci z pracy. Już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć na nim Malagę - póki co pokazałam mu tylko budki i wyłożył się w każdej - jak schowałam je z powrotem do pudła to myślałam, że się zamiauczy na śmierć - tak się domaga, żeby mu je oddać.
A to nowe zdjęcia kociego łobuziątka. Nie dajcie się zwieść niewinnemu wyrazowi jego pyszczka.



(Wstyd, mam powywieszane na ścianie zdjęcia spotkanych na swojej drodze kotów, a nie mam czasu iść do fotografa i wywołać zdjęć Malagity do powieszenia

)
