Niech ten karnawał już się skończy, to wreszcie moje życie znormalnieje i trochę czasu będę miała.
We środę Tż z Taktem byli u okulisty.
Podobno owrzodzenie trochę się zmniejszyło, ale i tak powinno być znacznie lepiej niż jest
Dostaliśmy jeszcze jedne nowe kropelki (których zresztą na razie nigdzie nie udało się nam kupić) i dalej leczymy oczka (a właściwie oboje oczu) i ogólnie wzmacniamy system odpornościowy.
Karolinka i Tysia też zjadają mega-zestaw uodparniający.
Cała trójka wciąż w stanie w miarę zadawalającym
Wśród futer "zdrowych" też w zasadzie też bez tragedii, trochę kichania, trochę s...czki, ale generalnie bywało znacznie gorzej, więc oby gorzej nie było
W piątek wieczorem odbyłam dłuższą rozmowę z wetką naszych felvików i ustaliłyśmy, że do wiosny na maxa podajemy wszystkie możliwe uodparniacze, a jak zrobi się cieplej, to odpuścimy. Koleją porcję zaczniemy znowu na jesieni. Na razie mam nie stresować kotów żadnymi badaniami i analizami, bo to niczego nie zmieni, a tylko niepotrzebny stres i możliwość złapania czegoś w lecznicy, chyba żeby pojawiło się coś naprawdę niepokojącego. Z ewentualną sterylką Tosi też czekamy do wiosny.
Spokój, miłość i stabilizacja to jedyne lekarstwo na przedłużenie życia felvikom.
Też w piątek Koci Święty Mikołaj zaopatrzył nas w żwir i chrupeczki -bardzo dziękujemy
