Dorodne, faktycznie. Kto by dał wiarę, że to dzieciaki? Tylko po pysiach widać.
Miałam dziś wieści z ich domku. I już_nie_moje wikolki zachowują się faktycznie, jak nie moje.
Dużą mają kochająca i wyrozumiałą, ale chyba odrobinkę rozczarowaną. Koty nie zgadzają się z moim opisem.
Już ładnie korzystają z kuwetki, nie sieją zniszczeń, bawią się i apetyt im dopisuje. Duża je intryguje, starają się być niedaleko i obserwują z zaciekawieniem. Przyłapane na spaniu dają się wygłaskać i chętnie mruczą.
Pięknie, prawda?
Jest jedno ale. Duża chciała kocie przylepki, ja kocie przylepki miałam do adopcji. A one zadowolne z siebie przestały być przylepne.

Czasem, jakby zapominają, że są już z Dużą zaprzyjaźnione i mają chwilkę przestrachu. Ogólnie jednak chodzi o to, że nie przybiegają tak, jak do nas, nie zaczepiają usilnie do głaskania. Najczęściej ignorują przywołania.
Co się stało?
Długo to trwa. Jak sądzicie? Oczywiście nie są nieszczęśliwe, ale chciałabym, żeby szczęśliwa była też Duża.
Opiekunka ma dla nich teraz dużo czas, rozmawia z nimi, bawi się, nieba uchyla. A te dranie co?
Może potrzeba je nastraszyć, że dostaną tabun konkurencji, jaki był u nas.
Koty to dziwne istotki. Kupilismy wczoraj kocie witaminki. Brawcia nieomal wciągnęła nosem, Gaja zjadla ze smakiem, Prima powiedziała stanowcze nie. A dziś zjadła tylko Primka. Kto powie czemu takie widzimisie?
Ale z przysmakiem to chyba nie tak, jak z charakterem? Wrócą do stanu upierdliwie niedopieszczonego i domagającego się miłości kota?
Zdjęcia jeszcze od nas:

"Trzy te bure"

"Szaro tu jakoś"

"Nie warcz, tylko oddaj"

"Lolka poznasz po kształtach" lub "Medytacje z Brawusią"
Mam jeszcze, ale w rozsypce nieco. To śmieszne uczucie, bo nadal za nimi tęsknimy, choć cieszymy się ich szczęściem.
Porównujemy oczywiście nasze małe "dzikuski" do Wikolków. Oczywiście troszkę żal, że nie są jak Wiki i Lolek. Ale zapraszam do śledzenia ich losów w ich wątkach -
Wątek Nesi,
Wątek Ciapka i na naszym rodzinnym wąteczku.