Mokate, Norbi, Magnolia i inne KOTY (i nie tylko) WALCZĄCE

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 09, 2013 10:04 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Za każdym razem wchodzę w wątek Mokatki z nadzieją i strachem. Lepiej dziewuszce czy gorzej?
gpolomska pisze:Wczoraj dużo czytałam o takich beznadziejnych przypadkach - szczególnie o tym, że jak przyjaciel cierpi,to czasami trzeba mu pomóc odejść...
To chyba najtrudniejsza decyzją, jaką czasami trzeba podjąć .. Ale jeśli widzisz, że Mokate ma wolę życia i chęć do walki, to dobrze, że walczysz razem z nią.
Ugniata łapeczkami? Tak się cieszę, bo to znaczy, że nie jest krytycznie.
Ślę dużo ciepłych myśli dla Was obu.
A Ty dbaj o siebie, bo jesteś dziewuszce niezbędna.
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro sty 09, 2013 10:36 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Mokatku :ok: :ok:

tamiss

 
Posty: 6179
Od: Śro lut 10, 2010 17:08

Post » Śro sty 09, 2013 10:54 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Jej jest ciągle raz lepiej, raz gorzej... sama już nie wiem, co myśleć.

Ugniata - dzisiaj też ugniatała. No i zjadła odrobinę wątróbki sparzonej (ze smakiem), którą... zalizała miodem (cały czas ma go na spodeczku); nie wiem, co w nią wstąpiło z tym miodem, ale pewnie wie, co robi. Koty mają swoje tajemnice, więc to pewnie jedna z nich.

Dzisiaj nawet dwa razy wstała na łóżku i się wyprężyła (koci grzbiet), na chwilkę (krótką) usiadła, a później z powrotem leżeć (słaba jest). Ona jest teraz jak czasami moja pralka, gdy coś jej się nierówno rozłoży, a ma wirować: kilka razy startuje, aż w końcu zatrybi i wiruje... mam nadzieję, że Mokatek też w końcu wystartuje tak na maksa.

Dzisiaj sika na ciemno-żółto, a nie jasno-pomarańczowo, czyli wygląda to lepiej i teraz przestała mieć tkliwą tę nerkę. No i płyn z brzucha się ładnie wchłania w końcu. I nie ma takich lodowatych uszek i poduszczeczek, tylko ciepłe (nie gorące), a do tego leży nie w kłębek, tylko wyciągnięta na boku. Uszkami strzyże za najmniejszym szmerem jak nie śpi i przyglądała się ludziom na pobliskiej budowie, gdy ją posadziłam na chwilę na parapecie - wodziła za nimi główką, ale po chwili spojrzała na mnie, że już dość i chce odpocząć. Mama teraz poszła do apteki - spirulinę bez dodatków ściągną dzisiaj na godz. 17, bo taka typowa dla kotów to mi nie dotrze dzisiaj czy jutro ze sklepów internetowych (oni mają wszystko wirtualnie, ale realnie... szkoda gadać), a w fiycznych zoologicznych też nie mają "na już". I ten beta glukan wysłali w poniedziałek po południu kurierem, więc też powinien dotrzeć... normalnie czuję się jak w filmie 24 godziny - każda minuta jest cenna, a czekanie ciągnie się okrutnie.

Co do pomagania w odejściu: czytałam wiele artykułów (z USA też) o objawach umierania kota (takich nawet kilka dni wcześniej pojawiających się) - na razie to ona ma tylko brak apetytu /mało je, więc normalne, że jest osłabiona - ja przy anemii też nawet czasami się aż wywracałam w drodze do łazienki/, ale nic poza tym. Owszem, patrzenie na nią taką jak się pamięta lepsze czasy, to jest istny horror - trwa to wiele dni i nieraz mam dylematy, ale skoro ona próbuje jeść (mało, ale jednak i chrupki, i mięso), sama pije i interesuje ją świat oraz chętnie leży na kolankach, to znaczy, że jeszcze nie jest chyba w pełni zdecydowana iść za TM... przynajmniej taką mam nadzieję, że nie przedłużam jej męki... wygrała wtedy, to może i uda się teraz... a może któregoś dnia znajdę ją na poduszce obok w spokojnym wiecznym śnie lub nawet uśnie mi takim snem na kolanach (może za kilka godzin, a może za kilka lat) - nie wiem... boję się tego... nie chcę, żeby niepotrzebnie cierpiała, ale nie chcę też pozbawić jej szansy, bo mi-człowiekowi coś tam się wydaje... nie wiem sama... to bardzo ciężki temat i chyba nikt tu nikomu nie jest w stanie nijak pomóc... czuję się z tym jak dzikie zwierze zamknięte w małej klatce: gdyby ona miała tak z 18 lat i wysiadało wszystko po kolei, to by było wiadomo, że będzie już tylko gorzej, ale tak... wszystko jest możliwe: to młody i kochający życie kotek, który wie, że jest kochany i potrzebny komuś mocno do szczęścia.

Poza tym to chyba jest trochę jak z ludźmi: jeden nieuleczalnie chory chce, żeby już był koniec i błaga, żeby go dobić, a drugi do końca kocha życie, więc to chyba trochę sprawa indywidualna: od kumpla mamy też nie chcieli już nawet operować - rak z przerzutami, dawali jej kilka dni życia - nagle w niewyjaśniony sposób wszystko się cofnęło i jest zdrowa już 19 lat; mojej babci też lekarze dawali max. kilka tygodni życia - przeżyła jeszcze 20 lat (miała lepsze i gorsze dni, ale dożyła wnuków - zmarła rok przed moją maturą), a pradziadka podczas operacji nawet na odwal pozszywali i zostawili nakrytego prześcieradłem na korytarzu, bo lada moment i tak umrze, bo wszystko zajęte rakiem - przeżył i później poprawiali zszycie oraz robili sztuczny żołądek z jelita, a dożył późnej starości. Jak widać możliwości natury są czymś, czego jeszcze długo - albo wręcz nigdy - do końca nie poznamy.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 09, 2013 14:22 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Teraz Mokatek smacznie śpi - dałam jej trochę naparu z ziółek (rumianek, mięta i pokrzywa); o 17 polecę do apteki - zmieszam tą spirulinę z RC Convelescence Instant (jak będą mieli u weta - jak nie, to może chrupki rozdrobnię, ale wolałabym tamto, bo łatwiejsze w obsłudze i więcej tauryny zapewne) i dam jej. Trochę normalnego jedzenia, które lubi plus to (pewnie przez strzykawkę) i może w końcu postawię ją na nogi raz a porządnie. Strasznie mi zależy na tym koteczku - nie planowałam mieć kotka, ale jak ją zobaczyłam, to po prostu nie mogłam spać z myślą, że ona gdzieś tam siedzi i czeka na swojego prywatnego człowieka, takiego tylko dla niej.

Niedawno /jakieś 2h temu/ próbowała dobiec do kuwetki, ale nie dała rady - plus jest taki, że na białym ręczniku idealnie widać mocno żółty mocz, a nie pomarańczowy (dobrze, że mam na łóżku podkłady dla dzieci i ręczniki); choć nie zdążyła, to jednak próbuje i nie jej jej wszystko jedno: wstaje, ale jeszcze nie zdąży (długie leżenie plus za mało kalorii robi swoje); kupka nadal bardzo rzadka, ale nie woda i już nie taka ciemna, aczkolwiek lekko śluzowata. Dałam jej też taninalu trochę - on ma albuminę, więc dobrze jej zrobi na jelita. I lakcid oczywiście, ale to rano.

Co do miodu - u ludzi leczy się tym sporo (np. tutaj jest o tym artykuł); jeśli na koty działa to podobnie, to już rozumiem jej miłość do miodu... poza tym teraz skojarzyłam, że ona jednak wcześniej też jadała miód tylko innym sposobem - co się gdzieś skaleczyła, to żeby nie lizała za mocno po ranie, smarowałam to miodem (dobre zabezpieczenie ran), więc jadła go "przy okazji", a rany goiły się znacznie lepiej niż niezabezpieczone (a ona ma zdolności wsadzania łebka w najmniejszą dziurę i obdzierania przy tym nosa jak usłyszy hałas albo drapania nogą po prawej tego, co normalnie czyści lewą łapką itd., więc czasami jest co smarować).
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 09, 2013 20:04 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Spiruliny jednak nie było w kapsułkach, ale w tabletkach (taka 500mg) - sprawdziłam wszystkie substancje i są takie jak w tabletkach dla kotów, więc wzięłam; rozrobiłam jej 1/4 tabletki z odrobiną jogurtu (produkcji mamy - żeby był bez jakiegoś syfu): powąchała, ale zjeść nie chciała (przecież to nie mięso), więc poszło strzykawką (na koniec kropelka miodu z palca dla zabicia smaku). U weta nie było wersji instant tylko saszetki - rozrobiłam tak 1/4 najpierw na papkę (oczywiście jak każdego mokrego, tak i tego się nie chwyta - nie dziwota - mi to też mięsa w żaden sposób nie przypomina), później - za radą wet - rozmieszałam z wodą i strzykawką... okazało się, że zademonstrowała bunt wskakując mi na ramię i dając susa metr dalej na poduszkę... no ale jakoś się udało jej w końcu wmusić (nie może być zbyt gęste, bo pluje - a rzadkiego wychodzi dużo, ale pluje tylko ostatnim łykiem, a resztę pije); karmienie niemowlaka jest chyba łatwiejsze... niezadowolona, obrażona, ale... zaczęła myć futerko na całym boku a nie tylko na przedniej łapce i zrobiła kilka kroków po łóżku wykręcając się do mnie ogonem w geście oburzenia. Jak mi się uda wmusić choć pół saszetki dziennie plus to, co jej smakuje, to i tak będzie już sukces - teraz jadła kalorycznie znacznie mniej.

Przy okazji pogadałam z wet o moich dylematach, czy jej niepotrzebnie nie męczę: powiedziała mi, że skoro mała sama pije i próbuje jeść, to może jest po prostu mocno osłabiona, ale raczej się nie poddała i jeśli dam radę opiekować się kotem w takim stanie (fizycznie i psychicznie), to ona by jej dała szansę... no więc plan jest - teraz będę realizować i czekać na cud powtarzając jej do obrzydzenia jak bardzo jest mi potrzebna do szczęścia... może wysłucha i znajdzie jeszcze tyle siły w sobie, żeby jednak się z tego podnieść.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 09, 2013 20:20 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

No właśnie. Skoro kocia pije, je i wydala, to ma cały czas szansę.
Bardzo rozsądnie wet do sprawy podchodzi.
Mój Tygrysem Convem pluje na odległość i moi weci twierdzą, że jest nietypowy, bo niemal wszystkie koty RC Convalescence lubią.
Widać wcale nie jest wyjątkiem, bo jest taka malutka, dzielna Mokatka na drugim końcu Polski, która Conva też nie bardzo. :D
Ja myślę, że każdy łyk Conva będzie sukcesem na plus, bo to bardzo energetyczne i pożywne jedzonko.
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro sty 09, 2013 21:23 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

conva instant można od biedy zastąpić
mlekiem dla kociąt, takim w proszku
też są tam wszelkie wartości :ok: :ok: :ok: :ok:

cały czas kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
nie ma mowy o jakiś głupich myślach :ok: :ok: :ok: :ok:

Grażynko mogę Ci wysłać spirulinę,
taką jaką ja stosuję:
http://www.zdrowapolka.pl/spirulina-algi-morskie.html
mam sklepik zielarski pod domem
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 09, 2013 22:03 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Przyznaję, że zaglądam do Was regularnie.
Czasami z obawą.
Mam nadzieję, że Wam się uda.
:ok:

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Śro sty 09, 2013 22:54 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Ja też czytam i trzymam kciuki, choć się nie odzywam.
Trzymajcie się i niech Mokatek zdrowieje :ok:
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23787
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw sty 10, 2013 9:09 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Dzięki za chęć wysłania spiruliny - na razie dam radę z tą (po rozgnieceniu jest zielona idealnie), a jutro powinna być już ta dla kotów (choć zadzwonię jeszcze dzisiaj do sklepu zielarskiego i drugiego ze zdrową żywnością w mieście - nie wpadłam na to, ale może tam będą mieli). I dzięki za radę z kocim mlekiem w proszku - takie w płynie jej nawet podchodzi, więc może i taka gęściejsza wersja przejdzie (a przynajmniej może nie będzie tak krzyczeć na sam widok i zapach).
Mała mnie za tego convalescence nienawidzi - podobnie jak za każdą rzecz, którą jej pakuję, bo przecież ona tu rządzi (jak stwierdziła wet: kotek sobie mnie dobrze wychował), ale czasami tak trzeba; ona nie chwyta się generalnie żadnego mokrego, choć z niektórych chociaż galaretkę poliże, a jak ma dobry dzień, to jej się zdarzy zjeść łyżeczkę z ciekawości (Animonda, Kattovit - ale tylko wybrane smaki); wiem po sobie jak podczas anemii czy nawet grypy odrzuca od jedzenia (mdli mnie nawet na sam zapach czegoś konkretnego - co najwyżej owoce mi wtedy podchodzą) - z tą różnicą, że ja na kilka dni na samych napojach mogę sobie pozwolić, a ona nie. Poza tym zastanawiam się, czy ona po tych lekach przeciwgorączkowych nie ma podrażnienia żołądka; a do tego na pewno ma zasuszony żołądek, bo malutko jadła, ale nie chciałam jej pakować na siłę dopóki nie było to absolutnie niezbędne (zawsze to dodatkowy stres dla kota).

Dzisiaj rano wstała, przeciągnęła się trzy razy na drapaku (sama do niego doszła) i próbowała iść do kuchni na jedzenie (pierwszy raz od kilku dni) - zaniosłam ją, bo widać, że chęci duże, ale sił brak. Zjadła całe trzy chrupki i odrobinkę mięsa - o wiele za mało, więc rozgniotłam 12 chrupków (tych dla alergików), 2cm calo-petu i pół tabletki spiruliny (250mg) plus trochę wody - rozmieszałam i strzykawką do pyszczka: krzyczała okropnie (przecież mięso nie jest zielone), ale udało mi się to jej upchać - nie wypluła, nie zwymiotowała (zresztą ona w ogóle nie wymiotuje jak na razie) i teraz śpi. O 6 była sesja ugniatania z takim głośnym furkotaniem, że aż się bałam, że jej się coś dzieje, a do tego po kilku minutach zaczęłam się martwić, że ona całą energię chyba na to zużyje; po 8 druga sesja ugniatania, ale już z normalnym traktorzeniem (takim jak zwykle).

Nadal jest bardzo słabiutka, ale oddycha już spokojnie, a brzuszek zmniejszył się i jest miękki (do normalnego to mu daleko, ale już nie jest taki wielki twardy balon); teraz już się kładzie na płasko - jak miała taki gigantyczny brzuszek, to ją kładłam ze skosa (głowa i płuca wyżej), żeby jej łatwiej było oddychać - spodobało jej się i sama też się tak układała.

Dalej blada (nie żółta), koszmarnie słaba, źrenice trochę za szerokie (normalnie ma węższe), ale nadzieja ciągle jest... tu ma ciepło i bezpiecznie, a do tego ciągle jej mówię, że jest kochana i potrzebna mi do szczęścia - może jej to pomoże...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Czw sty 10, 2013 14:45 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Mała o 7 jadła te chrupki ze spiruliną - nic jej się nie działo, a nawet się nieco ożywiła (jak mówi moja mama: już ma lepsze oczy).
Mleka w proszku dla kociąt nie dopadłam (ponoć w hurtowniach przed 15 są pustki wszystkiego), ale po przeczytaniu składu RC instant mnie natchnęło twórczo: ugotowałam jajko, wzięłam pół żółtka i rozmieszałam z 10ml mleka dla kociąt Klara z żelazem - o godz. 13 trzy razy liznęła po dobroci, reszta poszła strzykawką, a na koniec 1/4 kapsułki hepato force rozrobiona z 0.5ml wody (to na 2.5 kg zwierzaka - tam jest tauryna i kilka innych potrzebnych jej rzeczy) - krzyki piekielne wydawała, ale żyjemy obie (na koniec zalizała kropelką miodu dla smaku). O 14 wysadziłam ją do kuwety, a ona wyszła i nasiusiała na ręcznik, który ma przed kuwetą - ręcznik poszedł do prania, a kuweta wydezynfekowana i z nowym żwirkiem (może jakiś granulek siusiu z antybiotykiem jeszcze tam był albo co? ona ma nos niesamowity); jeszcze dobrze ręcznika nie namoczyłam, a Mokatek zrobił mi kupkę na koc i leżał kawałek obok (kupa bardzo rzadka i zielonkawa - ale kolor to zapewne od spiruliny) - no nic, koc zamoczony i zaraz będę prać, a Mokatek leży na innym kocu (podkład nadal pod spodem). Mam tylko nadzieję, że ona jeszcze nie umie zdążyć trochę, a nie że robi mi dożywotnią karę za siłowe karmienie, bo się chyba zapłaczę (aczkolwiek wolę nawet taką karę niż martwego Mokatka). Niemniej jednak pół godziny po karmieniu znowu traktorzyła ugniatając łapkami.

No i... właśnie podczas pisania tego posta zrobiła radosne siii na kocyk - tym razem nie zauważyłam, że trzeba ją do kuwetki wstawić, bo pisałam. Oj, moja malutka...

A na kolację (ok. 19) rozmieszam jej znowu trochę tego RC z wodą i odrobiną suszonej hemoglobiny (ten RC convalescence w saszetkach wg opisu w necie jest niby z produktów mięsnych, więc pasuje) i znowu będę jej wmuszać, a ona ozdobi moje ubrania, podłogi i co się uda wyrażając, co myśli o tym smaku (normalnie jak w jakiejś komedii o niemowlakach). Ale lepiej już siedzi - nie buja się tak na boki, choć szkielecik z niej okropny. Dzisiaj ją odrobinę wyczesałam (najpierw musiałam miejscami rozkleić futerko z jedzenia, które wypluwa), ale uszka i pazurki może jutro (żeby nie straciła całkiem cierpliwości). Na uchu miała wydrapaną rankę (kilka dni temu zrobiła), ale dzisiaj zszedł ładnie strupek, więc gojenie jakoś tam działa (tylko futro na rankach niezbyt odrasta - może jak będzie jeść, to odrośnie); tylko żeby taka kosmicznie blada nie była... ale już się robi troszkę ciekawska - wszystko chce powąchać (patrzy z miną "pokaż") - nawet mój błyszczyk czy ładowarkę.


Przy okazji: znalazłam taki wątek - trochę inaczej niż u malutkiej, choć wiele podobieństw jest... i najważniejsze: pozytywne zakończenie pomimo strasznego stanu :D też takie chcę!!
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 11, 2013 10:09 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Wczoraj skończyło się na upchnięciu 5ml jedzenia. Dzisiaj rano dziabnęła trochę mięska (dwa malutkie kawałki - ręsztę wąchała, myślała i jednak nie jadła), więc dostała 15ml mleka dla kotów ze spiruliną. Nadal bardzo rzadka kupa (w nocy ok. 2 zrobiona na moją kołdrę, a dzisiaj o godz. 9 zdążyłam ją donieść do kuwety). Mój pokój to istny koci szpital - tylko pacjent jest coraz mniej wdzięczny w obsłudze - jak była słaba, to jakoś szło, a teraz choć ledwo chodzi, ale już siedzi lepiej (ale rano drapak oczywiście wykorzystała do kilku drapnięć), to buntuje się jak nie wiem (pomimo, że skóra i kości).

Blada nadal jak trup, ale kopie już nieziemsko - przy karmieniu kopie mnie już nawet w twarz i to z wystawionymi pazurami wszystkimi trzema łapkami, a krzyki jak z dna piekła. Zaczynam się zastanawiać, czy nie lepsza byłaby sonda (choć to zawsze ryzyko powikłań) albo robić tak, że jeden dzień karmić na siłę, a drugi - kroplówka z glukozą (tak ze 150) i tak na przemian... sama już nie wiem - co myślicie? Czy jednak z nią cały czas walczyć, ale karmić tak, żeby sama połykała? Nie wiem, co będzie większym stresem dla niej... spróbuję jej między posiłkami podawać napar z siemienia lnianego - może ma wszystko podrażnione i dlatego tak bardzo się broni przed jedzeniem (jakby była jakaś mechaniczna niedrożność czy coś w tym stylu, to nie było by przez ten miesiąc tak, że raz jadła dużo i ze smakiem, a raz prawie wcale; poza tym chyba by jednak wymiotowała).

Dzisiaj przyszedł beta-glukan: najlepiej ponoć kotom dawać rano przed śniadankiem, ale dałam jej przed obiadem; na obiad udało się upchać 1/4 żółtka z 3ml kociego mleka i na koniec 1/3 hepato force - niewiele, ale to bardzo pożywna mieszanka, więc zawsze coś da; może na kolację uda się opchnąć podwójną porcję (to jej żołądek najlepiej przyjmuje - lepiej niż roztarte namoczone chrupki czy RC conv lub gotowanego indyka). Dałam małej kuwetę na łóżko /wokół podkład dla niemowląt/, to nawet umie do niej zdążyć (prawie), a przynajmniej się stara. Normalnie nie spała na moim łóżku, ale teraz jej tam pewnie cieplej po prostu i posadzenie jej w jakiekolwiek inne miejsce kończy się płaczem (piszczy od razu), więc co zrobić... pościel, koce, ręczniki - ciągłe pranie /wystarczy milimetr nie przykryty podkładem, to w niego akurat trafi - choć nocnej super rzadkiej kupy na mojej kołdrze nic szybko nie przebije; no i wierzchnia warstwa, na której leży (ręcznik czy koc) za każdym razem idą do prania i płukanie z octem, żeby zapach zabijać, co by jej nie kusiło w to samo miejsce sikać/. Ona chyba postanowiła bardzo dogłębnie wytestować, czy mi na niej mocno zależy - ale nie złamie mnie.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pt sty 11, 2013 16:12 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Grażynko, mój staruszek-trzustkowiec też ma "środek" podrażniony i siemię lniane dostaje. Tyle, że ja wywar gotuję, a nie napar. I dostaje łyżeczkę od herbaty dziennie (skonsultowane z wetem i włączone do normalnej terapii, ba! - nawet odnotowane w komputerze w lecznicy). Przez pewien czas po podaniu strasznie się Tygrysowi w brzuszku przelewa, ale nie ma biegunki posiemieniowej. I jak wszystko, co dopyszczne, traktuje jako straszne upokorzenie.

Nie wiem, jak to napisać ... Napiszę wprost - jeśli przychodzi czas na sondę, to znaczy, że kot nie je ... Domyślasz się, co chcę przez to powiedzieć? A skoro Mokatek ma siłę na walkę z Tobą, to chyba jednak sonda nie. :?
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt sty 11, 2013 22:07 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

W tym wątku, który przytoczyłam na końcu dwa posty wcześniej kot też miał sondę /bo jak Mokatek: chodził wąchał i coś skubnął albo i nie - jakby miał ochotę, ale nie umiał jeść/ i po 2 miesiącach doszedł do siebie - istne cudo z niego! Całe dwa miesiące trwało zanim zaczął sam jeść, a też szwankowała wątroba i trzustka oraz była anemia, więc jak widać nawet jak kot sam nie je z powodu takich problemów zdrowotnych, to jest sens walczyć czasami wbrew jego woli nawet (tamten też jadł mało albo memłał i wypluwał chrupki jak ona). Ale wolałabym bez sondy, bo to zawsze ryzyko problemów aczkolwiek chyba łatwiej wtedy podać więcej jedzenia bez stresu dla kota (a może nie)? Bez sondy przynajmniej z drugiej strony może walczyć, więc może stres nie taki do końca zły? Tyle, że pakowanie po 1ml i kilka minut głasków to bardzo czasochłonne (więcej umie wypluć, a do tego nie chcę, żeby się zakrztusiła) i jak będę jej miała podać 20ml, to albo zacznie szybciej jeść, albo cały dzień stanie się jednym wielki posiłkiem... ona to mleko z żółtkiem liźnie 3 razy i uważa, że się najadła - no tak to się nie da... no nic - na razie walczę strzykawką.

Dzisiaj jej na obiad i kolację dałam mniejsze porcyjki (po łyżeczce), bo miała tkliwą wątrobę rano - chyba wczoraj za dużo jej dałam kalorycznego jedzenia i miała to problem przerobić (ciężko z nią - tłuste nie, bo trzustka i wątroba, a znowu za dużo białka dało by po nerkach, a na cukier to kot daleko nie zajedzie; na odwodnienie trzeba uważać, ale z nawadnianiem ostrożnie, bo znowu anemia itd.). I hepato nie daję do jednego posiłku tylko dzielę po równo do każdego - łącznie kapsułka dziennie (ma dodatkową taurynę i witaminy dzięki temu); udało mi się kupić taurynę (w sklepie z odżywkami dla sportowców - taka bez dodatków - kapsułki po 1500mg, więc dzielę to jak narkoman ścieżki /na 10 - czyli oprócz 100mg z hepato, ma 150 z tego/ - jajko i mleko nie mają tyle tauryny co mięso, a już na pewno nie zjadane w takich ilościach jak ona "pochłania", a jej brak dla kota wiadomo jaki jest niebezpieczny). Po tym jajku z mlekiem nie ma jak na razie biegunki (pomimo, że taninalu nie je - dzisiaj nie dało jej się podać - stwierdziłam, że widocznie wie, co robi). Wolałabym jej dawać większe porcje, ale jej wątroba musi wytrzymać to dożywanie, a przerobi tyle a nie więcej (po antybiotykach jest i tak obciążona), więc będę jej jedzenie zwiększać stopniowo ile się da (w domu ma bardzo ciepło i nie musi uciekać, więc nawet jako chudzielec da radę). No i mam spirulinę bez dodatków w kapsułkach - rzeczywiście śmierdzi starą morską rybą, ale Mokatek jakby bardziej zainteresowany.

Teraz leży w kuchni na krześle obok demonstracyjnie wykręcona plecami, bo przecież tak ją krzywdzę pakując jej jedzenie jak ona nie chce :-P co do siemienia - ogrzewam filiżankę, później zalewam łyżkę siemienia wodą tak, żeby było minimalnie i pod przykryciem się zaparza - po 15 minutach ma konsystencję kisielu i takie jej daję: czy ma powikłania żołądka po tym przeciwgorączkowym, czy podrażnione jelita po antybiotyku, to i tak jej dobrze zrobi; tylko podaję 3 h przed/po posiłku, bo len trochę utrudnia wchłanianie składników, a i bez tego ciężko jest ją odżywić.

Dzisiaj chciałam ją trochę mokrą gąbką obetrzeć pod pyszczkiem, bo jest poklejona z tego, co wypluwa - wstawiłam ją do suchej wanny, obok miska - zamaczam gąbkę, a ta chodu z wanny - ledwo ją złapałam przy tym skoku: chude chuchro, ale waleczne.

W każdym razie walczymy - z chorobą, a do tego między sobą podczas karmienia, ale jej chyba nieco lepiej skoro się tak wkurza - a co odstawiła dzisiaj przy probie podania kulki wyrzeźbionej z taninalu /nożykiem takie ładne wydrapuję, żeby dobrze się łykało/ to historia: 3 razy wypluła (ostatnim razem schowała pod językiem i poczekała aż wyjdę z pokoju); przy drugim podejściu wypluła mi ostentacyjnie w oko. Jak leży to wygląda jak ledwo żywa i biała jak papier, ale jak coś się próbuje robić pt. karmienie lub leki, to istny diabeł w nią wstępuje...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Sob sty 12, 2013 0:20 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Jeśli dajesz napar razem siemieniem, to działa to przeczyszczająco ...
Przy podrażnieniu żołądka podaje się przecedzony odwar.

Ja wycieram namoczonym płatkiem kosmetycznym. :D
Marcel <*>, Tygrys <*>

Słupek

 
Posty: 1583
Od: Nie lis 18, 2012 9:46
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 38 gości