Tak, wszyscy wiemy, że potrzeba czasu. Ale wiadomo, czlowiek ma nadzieję, że od razu będzie super.
No, przynajmniej ja miałam nadzieję. Zwłaszcza, jeśli o Wikunię chodzi. Przecież od niej nie można się było opędzić.
Miau - głaszcz, miau - drap, miau - przytulaj.
Rozmawiałyśmy jeszcze z ich Dużą. W nocy słoneczka buszują i doprowadzają mieszkanie do rujnacji. Kuweta wiedzą, gdzie jest.
Dlaczego więc to krzesło? Tego się pewnie nie dowiemy.
Jeśli się uda, to azyl zostanie zorganizowany. Duża do dzieciaków mówi, zresztą żyła z kotem i koty rozumie.
Chciałabym, żeby obie strony mogły się cieszyć już wzajemną bliskością. Przecież te brzucholki nie mogą być długo nie wygłaskane.
Zabawy integracyjne zostaną wprowadzone w czyn. Najważniejsze, że są razem. A skoro buszują po nocach, to nie czują się źle.
Diabełki.

Ich opiekunka jest mega wyrozumiała, lepiej trafić nie mogły. O to się nie martwię, ale wiadomo, chciałabym, żeby było jak najlepiej.
Do nas trafić ma Neska od Marty, dziewczynka ma swój wąteczek. Jak już sie u nas pojawi, to będziemy go kontynuowali, tak jak tutaj.
Właśnie nas totalnie zaskoczyła pewna Młoda Kobietka. Działa, jako wolontariuszka na rzecz rysiów. I przyszła nas agitować do stałych datków na ich rzecz. Kto chce może zadeklarować złotówkę dziennie na rzecz ryśków. Fajna sprawa. My niestety ograniczymy się do przekazania 1%. Bo na nasze mini rysie przydaje się każda złotówka.
Ale to co nas zaskoczyły, to że ktoś działający na rzecz jednych zwierząt, nie ma pojęcia o innych. Widząc naszą reklamującą się mocno Gajeczkę, zagadała o swoich kotkach, które odeszły na białaczkę. O tym, że koteczka chora na białaczkę umarla wraz z dziećmi, które chwilę wcześniej wydała na świat. Opowiedziała też o puchatych szczeniaczkach, które na świat wydaje jej sunia. Włosy mi dęba stanęły. I zaczęła pro-sterylkową agitację. Weterynarz z którym dziewczyna kiedyś rozmawiała odradził sterylizację, bo to wielka opracja, ogromna blizna i możliwość śmierci z powodu wdania się zakażenia. Powiedziałam, żeby zapomniała o tym rzeźniku. Przedstawiłam pozytywne przykłady steryliazcji na obiektach dostępnych na miejscu i kilka historii. Postraszyłam ropomaciczem, chorobami zakaźnymi przenoszonymi przy stosunkach płciowych zwierząt, nowotworami.
Jakoś nam tak rysie na dalszy plan zeszły... Czy ja jestem nawiedzona?
Pani wydała się przekonana do sterylizacji. Obecnie ma tylko psinki, więc skierowałam na dogmanię. Oby szła już dobrym torem...