I tego momentu właśnie się boję. Zawsze jest dylemat, to jest najtrudniejsze. Mówi się, że "zawsze można uśpić" ale Ci jak Ci zwierzę cierpi, to nie jest tak łatwo. Z Tomciem to już przerabialiśmy jak do nas trafił. Jak dzień za dniem nie było lepiej. Jak patrzyłam w te Jego nabrzmiałe oczka, karmiłam go z butelki, wycierałam pyszczek, masowałam brzuszek i mu mówiłam, ze jeśli jutro nie będzie lepiej to nie pozwolę mu więcej cierpieć. A na następny dzień mówiłam to samo. Aż było lepiej, patrzyło się jak mały zaczyna sam jeść, jak maszeruje do kuwetki, jak pierwszy raz wdrapał się na łóżko.
Musi być lepiej, mam nadzieję, że wyniki będą lepsze. Może zmienimy antybiotyk z tabletek na zastrzyki, może dlatego mniej je. Zobaczymy co Powie Kasia ( nasz Fundacyjny weterynarz).
Z Perełką nie mieliśmy problemu, ona nie cierpiała, tylko była zła, bo nóżki odmawiały posłuszeństwa. Ale jak ciężko mi było powiedzieć, że Piotrek ma ją uśpić, coś mu tam wymamrotałam. A jak przyszły wyniki sekcji, to poczułam ulgę, bo nic się nie dało zrobić, niczego nie zawaliliśmy. Zawsze się myśli w takich sytuacjach co człowiek zrobił źle. Chłoniak ją zabrał, za szybko. Ale żyła wolna i przed śmiercią wiedziała co to miłość, dom i grzebień ( bo dziki kot uwielbiał się czesać).
Za pół godziny idę łapać Tomciową rodzinkę. Mam nadzieję, że Je złapię. Całą noc przesiedzę jak trzeba będzie. Muszę je złapać na tą sterylkę. Tyle razy mi się już nie udało...