Kochani kociarze ,
postanowiłam solidnie i w miarę obiektywnie napisać jakie są moje odczucia z tzw. "dokocenia" , oraz ocenić plusy i minusy posiadania kotków dwóch.
Jako, że minął już ponad miesiąc myślę, że tyci-tyci, ciut - ciut, odrobinkę mogę już opowiedzieć.
Ku nauce,ku wymianie informacji, ku pokrzepieniu serce i ogólnie "ku"... kuku na muniu też itd. ...
Badane obiekty :
w pierwszym narożniku " Najstraslifsy Kot Śfiata " :

vs - czyli, że kontra

w drugim narożniku kotka o roboczej nazwie "Mechagodzilla kontratakuje" :

A zatem transmisja na żywo z iluś-tam set rund trwających od ponad miesiąca

Nie jest źle. Póki co, wielkiej miłości nie widzę ale nie ma też nienawiści. Powiem nieskromnie, że poszło nam dość łatwo i bez wielkich och-ów i ach-ów i fochów.
Z mojego krótkiego doświadczenia widzę , że porady kiedy i czy reagować rozdzielając koty należy traktować indywidualnie.
Ja reagowałam na początku na każdą większą aferę. Starałam się być bezstronna i nie preferować żadnej strony.
Dlaczego zawsze reagowałam ? Bo Borys był przerażony przy próbach pogonienia go, nawet malusieńkiego.
W związku z powyższym każda próba gonienia go , nie była przeze mnie akceptowana. Oczywiście żadnej przemocy, groźby karalne

tylko stosowałam. I nakaz trzymania dystansu. Żadnych zwarć.
Zadziałało.
No ale jak Borys po około 3 tygodniach obrósł w piórka... zaczął przesadzać i np. blokować kuwetki.
Dostało się i jemu "skurczybyków, skubańców, psubratów, duperszwanców

" i też zadziałało.
Potem próbował skakać na Yoko jak ona spała i tu już w empatycznym geście pozwoliłam kotce go mocno pogonić - a nawet dać w mordkę
Yoko już wie, że swoje prawa ma. Borys też wie.
Sprzeczki o ile występują nie są groźne. Zresztą mam szczęście bo nigdy nie były.
Borys
"strasliwy" może i jest ale tylko w swojej wyobraźni

a Yoko jest zbyt inteligentna i odważna by atakować z byle powodu.
No ale gdybym miała dwa tyranozaury - rozdzielałabym siłowo na pewno.Raz jeden chyba w odwecie za skok Borysa gdy spała , Yoko podeszła do Borysa gdy drzemał i z premedytacją stanęła mu przednim paputkiem na ogon. Stała z miną kobietki trzymającej faceta za krawat i pytaniem w oczach
"No i co teraz Baryło Puchata?"Skończyło się na tym , że " Najstraslifsy Kot Śfiata" zabrał ogon , podniósł przedni paputek w górę i ostrzegł
"Bo ciem walne Małpo Sylkretowa"
I ogłosiły remis- same bez mojej ingerencji.
W naszej bandzie bawimy się razem, karmię razem i czeszę je razem ( na zmianę jednego mizi i drugiego mizi - jak małe kociaki ) i to daje bardzo pozytywne efekty.
Ogólnie śpią przeważnie razem, w odległości małej - bez przytulania ale szukają swego towarzystwa.
Borys nie umie się jeszcze bawić z kotem po kociemu, gdy Yoko go zaczepia i przelatuje obok z piłeczką czy piórkiem, Borys syczy i się dystansuje.
A może nie "nie umie" tylko to jest jego brytyjski charakter ? Nie wiem...
Z drugiej strony odkąd jest Yoko, Borys zdziecinniał na powrót, turla piłeczki jak wariat, tupie jak mastodont w dziarskim biegu - oraz wskakuje tu i tam z miną
" Widzis? a ja jesce tak umiem, o ! " Czekam , aż zacznie żonglować, żeby się popisać

Dziwna sprawa bo przy jedzeniu jest pełna komitywa, ustępują sobie i zaglądają nawzajem do misek

u psów niemożliwe raczej...
Minusy z posiadania dwóch kotów są takie... że... na pewno jest ciaśniej w łóżku
I to by było na tyle.
