Goyka w sumie mi się żadne podziękowania nie należą, bo żadna z nas nie zostawiłaby kota samemu sobie. A wiecie jak to było dokładnie? Od początku do końca?
Szłam 31 grudnia na drobne zakupy do Tesco. Zawsze idę tą drogą, zawsze mijam to ogrodzenie. Tym razem też przeszłabym pewnie nawet nie zauważywszy Trish, ale... Stała kobieta z wózkiem a obok kucała druga, więc z ludzkiej ciekawości rzuciłam okiem. Zobaczyłam Trish, no ale ok, ktoś ją chciał łapać. Poszłam do sklepu. Wracałam po przynajmniej 20 minutach i te kobiety nadal tam były

Usłyszałam kawałek rozmowy, jak ta z wózkiem mówiła "może dam pani kawałek wędliny, może ona wtedy wyjdzie". Przeszłam. Po jakichś 100 metrach coś mnie tknęło, stanęłam, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Callisto, bo mieszka w bloku obok, chciałam poprosić, jeśli byłaby w domu, żeby zniosła transporter, zawsze łatwiej wtedy kota "capniętego" ogarnąć. Niestety Callisto była poza zasięgiem. Zadzwoniłam dla pewności jeszcze raz, ale to samo. Wróciłam, żeby chociaż powiedzieć dziewczynie, że za 10 minut przyniosę swój transporter, muszę mieć tylko czas na dojście do domu i powrót. Niestety tych pań już nie było. Postałam chwilę mając na oku Trish i rozglądając się za tą osobą, która próbowała ją spod tego krzaka wyciągnąć. W końcu doszłam do wniosku, że nie ma na co czekać, co ma być to będzie, lecę do domu po transporter. Wpadłam do siebie, zostawiłam zakupy, chowając tylko wędlinę i ser do lodówki, bo rudy by opierniczył wszystko na wczoraj, złożyłam transporter i w drogę. Nie wiedziałam czy w ogóle Trish jeszcze będzie, przecież nawet nie wiedziałam czy to nie jest dziki kot. Kiedy doszłam pod ogrodzenie zobaczyłam dziewczynkę, na oko 13-14letnią stojącą przy krzaku. Postawiłam transporter i zaczęłam gadać do kotki. Dziewczynka zapytała czy to mój kot, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie, ale nie można jej zostawić na taką noc jaka się szykuje. Kibicowała mi w gadaniu i wabieniu Trish. Jak już miałam małą zamkniętą powiedziała tylko "dziękuję, że pani interweniowała, bo już kilka razy tu przychodziłam i ona tak siedziała cały czas". No i tak nasze losy splotły się, pod ogrodzeniem budowy, przy samym Tesco, gdzie kilka lat temu kupiłam od bezdomnego kociaka za 30 zł. Już wtedy się odgrażałam, że nigdy więcej do Tesco nie pójdę
