Widzisz moja Megunia też ma przeżycia...była dorosła jak ze śmietnika ją wzięłam. Miała złamania żeber, ewidentnie od kopniaków. Mi starała się zaufać 2 lata, na każdy ruch ręką czy nogą reagowała ucieczką pod łóżko ( potrafiła nie wychodzić godzinami ze strachu ), wymiotowała ze stres, przestawała jeść i ciągłe hospitalizacje. Mi zaufała jednak mężczyzn panicznie boi się do dziś :/ Ja wynagradzam każdej, bo każda była skrzywdzona. Soncia dostała łopatą w głowę jak miała 6 tygodni, Zuzka wyrzucona w pole-rzucona jak kamień, leżała między dwójką martwego rodzeństwa. Tituchą sobie rzucali na magazynie, męczyli, dręczyli, a na koniec chcieli zabić wózkiem widłowym. Dlatego wynagradzam każdej, równo i sprawiedliwie, dopóki sił starczy

Nie jest mi łatwo się nimi opiekować czasem, bo jestem po 3 sześcio godzinnych skomplikowanych operacjach kręgosłupa (śruby, implanty dysków, przepukliny), niestety znów się to odzywa, a praca nie ułatwia. Lecz to dzięki nim wstaję każdego dnia do tej pracy. To właśnie zwierzaki mnie motywują, i te moje i te którym staram się pomagać
