Czy ja mogę zacząć dzień od płaczu nad ciemnicą, wietrzyskiem i brakiem chęci do wstawania?Mogę?
Mam szczerze dość i tyle.
Rankiem ciężko wybrać się do dzikunków a one czekają.Z piwnicy jednego z bloków jakiś usłużny

wypuścił koty i stawiły się dziś z płaczem na jedzenie.Od razu zaznaczę,że tam gdzie siedzą mają dokarmianie i kuwety postawione ale ...
Dzień i tak miło się zaczął. Znów spotykam o tych samych porach ludzi dorabiających inaczej lub wędrujących do/ze sklepów całodobowych. Święta deczko im poplątały rozkład mrocznego poranka. Miło usłyszeć życzenia dobrego NR, zdróweczka i uważania na siebie.
Dziś zaliczamy weta z Szychą i Misiem. O małego trochę się boje bo za spokojny jest.Jak dla mnie. W cieniu siostry tak wygląda.Bo Masza to diablę wcielone co wszędzie wejdzie.Razem z Szychą,Luckiem i Żwirem tworzą Bandę Czworga.
Wczoraj podjęłam dochodzenie drapakowe. Duży drapaczek od cioci Iwonki mocno został zużyty. Dywan na półce i budce zdarty jest do dykty a w całym domu koty drapakowe fruwają.Co one z nim robią,że tak wyciepały go

.Fakt, koty jak wiewióry po nim śmigają.Wszystkie tam włażą ,choć nie koniecznie pędem.Musi TZ pomyśleć i tyle.W ogóle dziękujemy STRASZNIE za drapaczki ciociom

bo okazały się strzałem w kota.

Jak one bez nich żyły
Biorę sie za pracę ku chwale puszek ,żwirku i przede wszystkim weta.
Szycha chyba ma rujkę
