koteczekanusi pisze:No cóż, jeśli w ciąży, to problem jajek Mela jest nieistotny chyba?
Poza tym suka też tak od samego patrzenia na jajka nie zajdzie, a kiedy zacznie rujować, najwyżej dacie jej hormona...
Jasne, jasne.Jak Mel zgwałci ciężarną to dopiero będzie,wsak mel gwałci Felixa( a on to zdje się lubi, hmmmm...)
Poza tym: pobyt w Warszawie dostarczył mi rozlicznych wrażen,aczkolwiek u Neigh się nie "nabyłam".Za to opowiem Wam,iż:
- Teodor pilnował mnie w nocy,żebym Neigh czegoś z domu boże broń nie wyniosła.Drzwi od pokoju otworzyla niejaka Andzia, taka chuda ,zdzirowata nieco tri (wybacz Neigh, wiem,że to twoje dziecko...

Po mniej więcej pół godzinie poruszyłam nogą pod kołdrą,więc zwiał będąc "kotem -w-popłochu", po czym zaczął się skradać.Nie obserwowalam skradactwa bo zasnęłam.Musiał się doskradać, bo znowu był!
Kiedy się przebudziłam,znowu siedział na środku pokoju i na mnie paczył.Starannie bardzo...
Melania natomist wróciła po jakimś czasie, przeszła się po mnie i poszła.
-Teodora można dotknąć!
Nawet sam przychodzi na kolana, ale na krótko.Myzia się jak kot powienien.Oczy ma na slupkach, owalne jak kaczor Donald.
-Nie przyszła do mnie spać tylko Persona.Ale ona pewnie wtedy ratowała świat albo przynajmniej tak się jej wydawało.
Persona jest spokojna i godna czci.Rezyduje w kuchni bo tam jest jedzenie.Co jest założeniem slusznym.
Persona mówiła do mnie -kto by się spodziwał- miauuuuu..!Chodziło o szynke, którą Neigh podała na śniadanie.Po krótkim wyjaśnieniu ze strony Persony,że "ta szynka to jezd kota!!"-oddalam jej.
Lepiej oddać szynkę, niż życie.
Bo kto wie KIM tak napradę jest Persona?
Może ocalilam siebie i rodzinę przed np.perską zagładą??
KTO to wie...
-Tola psica jak zawsze sliczny mini-bernardynek, z nią nawiązuje się kontakt w 5 sekund.Że dziwaczka?Cóż...tylko Neigh mogła się dochować psa, który boi się podłogi...nie wchodzi na jej część nie pokrytą meblami.Cóż...
-Andzia to nachal! Nie da człowiekowi żyć.Nie to co Persona.Nie.
Ona potrzebuje ludzia na pełen etat!Coś jak Leoś, który chodzi mi po klawiaturze w tę i z powrotem...
-Maksio był małomówny.Jak mu Neigh rankiem odsłoniła klatkę po nocy zapytał głosem TŻ-ta neighowego "Cooooooo???",za co został skarcony,żę najpierw to się witamy a potem pytamy.Na widok butelki z winem wprawnie wygulgtał odglos korka wyciąganego z szyjki a potem nalewanie trunku...zamykał i otwierał komputer (tzn-robił odglos PASZCZOWY...albo raczej dziobowy!),dzwonil jak komórka.
Kiedy podchodzilam udawał,że to nie on.Pewnie to Tola.Psy są zawsze wszystkiemu winne!
-Neighowa córka to dziewczę urocze i wygadane.Córki są dla mnie jak niebieskie persy: temat bolesny.Chciałaoby się ale mieć się nie będzie.
Faaaajna dziewczyna...szkoda,że ten MK taki nieogarnięty póki co...
-TŻ Neigh jest miszczem parkowania mojego samochodu(większym niż ja, rzecz jasna), dał się też zapędzić do wstawiania zdjeć persów na wątek...zawsze mowilam :przystojny i miły.Mój Małż dodaje "i jakże niedoceniany".Panowie swego czasu się poznali i są niezwykle solidarni w cierpieniu, pozdrawiają się przy każdej okazji - wszak obaj mają w domu wariatki (ja konika przywieźć chcialam co to się urodził i mial jedną nóżkę bardziej...chcialam rehabilitowac w garażu...oponowali Małż z ojcem moim, polały się łzy...)
Nic tak ludzi nie łączy,jak wspólna niedola!
Więcej nie pamietam.Było wino.
Persy.Persy widzę....
