Nadbużańskie koty - do zamknięcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon gru 31, 2012 22:15 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Bardzo byłam ciekawa jak się sprawy mają, chociaż nie czekałam na nie z niepokojem czy lękiem. Zostawiając Emi byłam pewna, że wszystko dobrze się potoczy bo trafiła do świetnego domku. Oby więcej tak szczęśliwie zakończonych adopcji. Ale Saksa musiała się zdziwić jak się jej mała wgramoliła w nocy do łóżka. Ale to bardzo prawidłowe miejsce do spania dla małego kotka.

Ja dziś byłam na karmieniu kotów. Dziś osobiście rozmawiałam z właścicielem kocurka, który jest u mnie na leczeniu. Pan mimo wielu wad, okazuje się, że na swój sposób opiekuje się kotami. Na dowód otworzył mi szopkę i pokazał miski z jedzeniem i czystą wodę do picia. Jedzenie najtańsze, kolorowa karma, ale na taką go stać. Woda była ciepła, kazał mi nawet palec włożyć, żeby sprawdzić. Sprawdziłam. Drugiego kota nie ma i już należy pozbyć się złudzeń, że się pojawi. Bardzo nie chciałabym tego pierwszego kocurka zwrócić panu, bo do czego? Wyleczę, odkarmię, wykastruję i znów wróci na te warunki? A kot jest ogromną przylepą, w pełni kuwetkowy i śliczny. W najmniejszym stopniu nie wymaga socjalizacji.

A w szopce? Dziś był słoneczny, ładny dzień, więc koty były na wycieczkach krajoznawczych. Tylko siódemka zjawiła się na karmienie. Ale mrozu nie było, karma nie zamarzła, więc z pewnością więcej kotów podjadło sobie jak wróciło.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto sty 01, 2013 10:32 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Oby się znalazł domek dla tego biedaka.Wiele pomóc nie mogę bo wszyscy znajomi zakoceni ale mam nadzieję,że kogoś burasek chwyci za serce.Co do Emi to najbardziej zdziwił się Koksik bo mala zajęła w łóżku....jego miejsce.Grzeczny chłopak przeniósł się na fotel a w małą wpatruje się jak w ....święty obrazek.gromadce ,którą się opiekujesz życzę samych słonecznych dni,bez mrozu!

misia007

 
Posty: 1418
Od: Nie lip 08, 2007 11:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 01, 2013 13:54 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Wreszcie nadrobiłam zaległości po świątecznym, rodzinnym świętowaniu. Widzę Marto, że u Ciebie sporo się dzieje. Obiecuję jeszcze dziś zabrać się za ogłoszenia tymczasów, niech pokazują swoje wdzięki w internecie.
Pooglądałam sobie filmiki z karmienia - ależ te koty muszą być szczęśliwe mając dostęp do świeżego jedzenia, no i ta ciepła woda. Naprawdę, kawał dobrej roboty odwalacie.
A propos odławiania kotów, zdziwiło mnie zdanie Ewar - o tym, że na miejsce wyłapanych kotów pojawiają się nowe. Kurcze, myślałam, że jest inaczej, że właśnie wyłapanie kotów i znalezienie im domów to koniec problemu. Dlaczego tak się dzieje, że przychodzą nowe koty, one nie trzymają się jakiegoś określonego rejonu?
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Wto sty 01, 2013 15:03 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

To faktycznie trochę syzyfowa praca, ale nie do końca. Na działkach było kilka skupisk, takich małych, po kilka kotów. Zostały one wysterylizowane i ich stan się nie powiększył. To stado z szopki jest liczne, a nie sterylizując ich, to urośnie jak piramida. W tym roku było tam około dwudziestu kociąt, sama widziałam sporo maluchów, ale przez utrudniony do nich dostęp nie było jak się nimi opiekować. Przeżyło kilka. Dlatego wiosną ruszymy z zabiegami. Oczywiście jestem tu optymistką, bo jeszcze nie rozmawiałam z burmistrzem o funduszach na przyszły rok. Ale zakładam, że będą. Ograniczymy powiększanie się stada, może uniemożliwimy, jak uda się zrobić wszystkie koty. Dzięki temu koty będą zdrowsze, nie będą traciły energii na rozmnażanie się. No i nie będzie przenoszenia chorób tym sposobem. Zawsze w stadzie może pojawić się jakiś nowy kot, ale już łatwiej będzie pojedynczą sztukę wychwycić i wysterylizować, niż zrobić całą grupę. Tak więc ewentualny przyrost ilości kotów można przyblokować.
Można trzymać ilość kotów pod kontrolą, ale wymaga to zacięcia i głównie systematyczności.

U mnie do ogłoszeń jest zarówno Klaus jaki i Ciapek. Postaram się dziś założyć wątek małej czarnuli. Cała trójka jest zaprzyjaźniona, więc mogą być adoptowani również w dwupaku, a nawet trójpaku

misia007, ten kocurek jest uroczo srebrno whiskasowy, może na zdjęciach wydaje się bury bo jest w marnym stanie. Sierść jest nastroszona, nierówna, lepiąca. Liczę na to, że szybko wypięknieje, bo dostaje leki, lepszą karmę i odrobaczyłam go.

Sądzę, że szybko Koksik z Emi przejdą do bardziej czynnego kontaktu i fascynacja na odległość przemieni się w chęć wspólnej zabawy.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto sty 01, 2013 15:24 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Iwlajn pisze:Wreszcie nadrobiłam zaległości po świątecznym, rodzinnym świętowaniu. Widzę Marto, że u Ciebie sporo się dzieje. Obiecuję jeszcze dziś zabrać się za ogłoszenia tymczasów, niech pokazują swoje wdzięki w internecie.
Pooglądałam sobie filmiki z karmienia - ależ te koty muszą być szczęśliwe mając dostęp do świeżego jedzenia, no i ta ciepła woda. Naprawdę, kawał dobrej roboty odwalacie.
A propos odławiania kotów, zdziwiło mnie zdanie Ewar - o tym, że na miejsce wyłapanych kotów pojawiają się nowe. Kurcze, myślałam, że jest inaczej, że właśnie wyłapanie kotów i znalezienie im domów to koniec problemu. Dlaczego tak się dzieje, że przychodzą nowe koty, one nie trzymają się jakiegoś określonego rejonu?

Koty wyczuwają, że jest takie miejsce, gdzie dostaną jeść.Bronią jednak swego terytorium, nie dopuszczają obcych, to taka trochę walka o byt.Wyłapać wszystkie można pod blokiem, na takim terenie jak ja "obsługuję" , czyli huta, ogromny zakład położony w lesie to niemożliwe.Tam koty były zawsze, starych nie ma, wszystkie młode, to o czymś świadczy.Stare i chore odchodzą, ale na ich miejsce pojawiają się nowe.Sterylizacja pomaga utrzymać stado w stałej mniej więcej liczbie.Wykastrowane kocury nie walczą ze sobą, trzymają się jednego miejsca, są zdrowe, a wysterylizowane kotki, wiadomo, nie rodzą wciąż kociąt.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto sty 01, 2013 15:33 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Dzięki za wyjaśnienia dziewczyny. Człowiek to jednak całe życie się uczy.
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Wto sty 01, 2013 20:55 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Mnie dużo uczy obcowanie z tymi kotami, obserwacja ich. To na prawdę ciekawe. Czasem smutne, gdyż pojawia się przywiązanie i gdy kot przestaje przychodzić, jest przykro. Ale gdy już wysterylizuję to stado, to przynajmniej będę spokojna. Nie będę się martwiła, że znów tyle maluchów się tam urodzi i poumiera. A dorosłe będą zdrowsze. Wszystkie wysterylizowane kotki w pozostałych małych grupkach są tak fajnie grubaśne. Wyglądają zdrowo.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 02, 2013 8:17 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Właśnie! Koty wykastrowane są zdrowsze, nie przychodzą z poszarpanymi uszami, zadrapanymi oczami, trzymają się swojego terenu.Oczywiście nie zarażają się też wirusówkami."Marcujący" kocur ma mgłę na oczach, nie je, instynkt podpowiada mu, że za wszelką cenę musi udowodnić, że jest samcem alfa, często wtedy koty wpadają pod samochód.A biedne kotki nie zawsze są w stanie wykarmić potomstwo, czy ochronić je przed kocurami, albo drapieżnikami.Poza tym wtedy na spokojnie można myśleć o domkach dla nich, bez nerwówki.Najważniejsze, aby stado się nie powiększało.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Śro sty 02, 2013 11:42 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Dziewczyny, a jakie macie doświadczenia z wypuszczaniem kotów po kastracji na wolność? Nie pamiętam gdzie przeczytałam, że po wypuszczeniu kastrata stado go nie zaakceptowało, bo pachniał obco. Czy u Was były takie problemy i czy koty wyczuwają, że kot jest wykastrowany, czy przez to mogą na niego gorzej reagować, przeganiać go?
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Śro sty 02, 2013 12:29 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Kiedyś usłyszałam, że wykastrowany kocur stoi niżej w hierarchii i że jest bity przez inne koty.Mit.Nic z tych rzeczy.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 03, 2013 9:01 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Dziewczyny, od jakiego wieku można sterylizować kotki?
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Czw sty 03, 2013 12:01 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Ja też nie miałam przypadku, żeby stado odrzuciło kastrata. A często zdarza się, że kastrat może być bardziej dominujący od kota nie wykastrowanego. To nie tylko sprawa hormonów, ale też charakteru.
Wrócę jeszcze do chorób kotów. Kocury wdając się w bójkę, kaleczą się, ranią. Nawet jeśli są to niewielkie rany, to mimo wszystko jest to pewna infekcja czy stan zapalny. Wszystko to później ma swoje odbicie na nerkach. Gdzieś czytałam, że masa kotów wolnożyjących odchodzi z powodu chorób nerek. A więc cały łańcuch zależności. Dlatego jestem zwolenniczką nie tylko cięcia kotek, żeby uniemożliwić ilość kotów, ale również kocurów - dla ich zdrowia.
Kotki takie półroczne można już robić. Podobno są weci, którzy robią młodsze, ale tu potrzeba więcej umiejętności. Ważniejsze jest odczekanie do odpowiedniego wieku u kocurka, żeby zdążyła mu się wykształcić cewka moczowa. Ja czekam zawsze do pierwszych strzyknięć, wtedy wiem, że jest już w pełni rozwinięty.

Iwlajn, wróciłam z pracy i aktywowałam ogłoszenia Ciapka. Bardzo Ci dziękuję.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Czw sty 03, 2013 17:00 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

O tych chorobach nerek to nie wiedziałam :oops: Zanim zaczęłam kastrować koty wolno żyjące, właśnie Marty pytałam jak to jest z tym odrzucaniem przez stado, nie miałam wcześniej doświadczeń w tym względzie i się bałam zrobić jakiemuś krzywdę.Teraz już wiem, że warto, że trzeba..itd.
W Stanach kastrują kocięta, jakoś mi to wydaje się dziwne, ale skoro robią to chyba można, prawda? Kocurki dojrzewają później, ale zdarzają się półroczne kotki w ciąży.Taka malutka kotka mojej znajomej jest już po sterylce.Nie, nie aborcyjnej, nie miała jeszcze rujki.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56125
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sty 03, 2013 17:31 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Jeśli zależy Ci na bardzo wczesnej sterylizacji, to warto się zwrócić do któregoś z hodowców. Oni mają zaufanych wetów, którzy potrafią dobrze zrobić wczesną sterylkę. Często wolą nie ryzykować sprzedając kociaka na kolanka, że ktoś zacznie nieprzemyślanie rozmnażać.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Czw sty 03, 2013 18:44 Re: Nadbużańskie koty - bar na kółkach - str. 7

Iwlajn, a masz na myśli sterylkę Twojej małej tymczaski? Jak ona się ma?

Właśnie wróciłam z kontroli z tym wiejskim kocurkiem. Zdrów. Trzeba tylko go podkarmić. Ale musi mieć dobrą odporność, że tak szybko wyzdrowiał. Wyładniał, futro robi się puszyste, brzuch się zaokrągla. Za jakieś dwa tygodnie wet powiedział, że będzie można mu zrobić kastrację.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, sherab i 89 gości