Dziękujemy za życzenia i sami życzymy tylko dobrych i pogodnych dni w 2013 roku.
U nas dzień jak co dzień.Tylko ilość pustych butelek oraz opakowań po fajerwerkach stojących w każdym miejscu na dworze przypomina nocne szaleństwo.Co prawda zabłąkanych imprezowiczów mało było. Dosypiają, trzeźwieją...To by było na tyle z pierwszego dnia nowego roku. Tyle zmiany,że polazłam później koty nakarmić i prócz Sekutnika wszystkie były.Cieszę się ,że nie wystraszyły strzelaniny. Uzupełniłam w tajemnych miejscach

zapasy suchego i poszłam do domu budzić Samochwałę co by chatę ogarnęła.Dzień jak co dzień.
Nowy rok bez Żuka.Bez Nastki.Bez...Smutny taki dzisiejszy trochę poranek ,pełen refleksji.
To na pewno był rok Żuka.Mimo całego wysiłku by uczucie nasze do kotów "uczciwie" podzielić nie można ukryć tego faktu.Mały Cholernik zdominował swoją obecnością każdy nasz dzień.Zawładnął sercem i duszą. Tak trudno było Go kochać bez lęku i obaw.Tak trudno było tulić Małego Śmierdziela wiedząc,że kolejny dzień może przynieść ból i porażkę. Ciągle się zastanawiam czy dobrze robiliśmy walcząc o Małego. Wiem, pisałam to nie raz. To są pytania bez odpowiedzi. Było, minęło. Ale Żuniek był taki szczęśliwy, pogodny...Tak kochał życie. Był, kochał...takie słowa bolą.
Patrzyłam wczoraj w niebo i myślałam czy On widzi to co my.Czy One wszystkie , nasi kochani ,są obok niego i patrzą na nas.Sentymentalna blondynka odzywa się we mnie.Chcę i wierzę w takie opowieści, bajania i insze sprawy.
No prawie wierzę we wszystko. W królewicza na białym koniu co pojawia się z Dobrej Strony Mocy z pełnym wozem żarcia i żwiru dla kotów trudno mi uwierzyć.
Pierwszy rok bez Żuka.Ale nie ostatni.