ok, ja rozumiem: sylwester, polnoc, ok - taka tradycja. Ale dla mnie 10-15min to naprawde max i mam dosc. Niestety z roku na rok coraz wczesniej strzelaja i coraz wiecej. Na moim osiedlu juz przed swietami w weekend pojedyncze strzaly gdzieniegdzie slyszalam, a w swieta dosc duzo tego bylo. Dzis rano ok.8-9 tez. Zle spalam cos tej nocy, budzilam sie co chwile, a jak zasnelam ok.6 rano tak porzadnie, to mnie te poranne strzaly obudzily. Gdzies blisko kilka razy jak cos walnelo, jak huknelo

jakby do smietnika wrzucone byly te petardy bo to taki huk glosny... Gwaltownie zerwalam sie na rowne nogi.
Ja juz mam dosc!!!

Nie wiem, jak wytrzymuja to zwierzeta, zwlaszcza bezdomne, moge sie tylko domyslac, co one czuja w takich chwilach skoro ja juz mam dosc, juz mnie to wkur...ia!!!

Kurde, pamietam jak w zeszlym roky w sylwestra lub w nowy rok, gdy bylam u Justy, zyl jeszcze Pedro... On byl taki wrazliwy na tym punkcie, tak bardzo panicznie bal sie huku petard, ze wystarczyl gluchy huk z oddali by Pedro trzasl sie smiertelnie przerazony...

Lezal na moich kolanach, glaskalam go, by go usokoic, dodac mu otuchy... Ale widzac w jego oczach strach, przerazenie, panike i cierpienie cos mnie w gardle sciskalo

Nigdy nie zapomne tego jego spojrzenia...

Pies, ktory zazwyczaj byl zadziorny, nie dal sobie dmuchac w kasze, odwazny, nieustraszony jak by moglo sie wydawac, a z powodu huku petard tak przerazony, ze w jego oczach widzialam ofiare ludzkiej przemocy! On sie czul chyba wtedy tak, jakby ktos nad nim sie znecal ze szczegolnym okrucienstwem. Jakby te petardy byly skierowane wylacznie przeciwko niemu jednemu...

a byl na srodkach na uspokojenie...
Justam jesli masz mozliwosc podania choc tym najwrazliwszym zwierzakom cos na uspokojenie, to bylo by dobrze. Bardzo boje sie o Laryse
