Jako że od 5 rano z przewodem pokarmowym mojego Tygryska walczyłam, to w lecznicy byłam już dzisiaj.Sobotek (no! wreszcie ma imię jak prawdziwy Pan Kot), kiedy do niego zajrzałam, podniósł się od razu z pozycji leżąco-śniadanko-trawiącej i podszedł do przodu klatki, cudownie do mnie gadał i chętnie by zza krat wyszedł:


Ja mam trochę wieści o wynikach badań, to Monikę nieco w tym wyręczę.
Ale będzie mało dokładnie, bo nie zapisałam.
Z kwestii nienajlepszych:
podwyższony mocznik, amylaza, leukocyty.
Z kwestii bardzo dobrych:
bilirubina* w normie, pozostałe parametry też (chyba).
Weci liczą, że mocznik wypłuczą kroplówkami, raczej nie jest źle, bo mówią, że karmy dla nerkowców nie musi. A stan zapalny też do opanowania.
Efektów odrobaczania na razie nie było widać, bo w kuwecie to, w czym by te efekty miały być, jeszcze się nie pojawiło. Za to siusiu - jak najbardziej w żwirku się znalazło.
Grzeczny koteczek.Mimo że w buziolu dość paskudnie, to doskonale sobie radzi z opróżnianiem miseczki.
Dziś będzie miał testy fiv/fevl.
Białaczki się trochę obawiam ....Edit:
"bilirubina" - oczywiście o kreatyninie myślałam. Przepraszam za błąd.
