Odpukać ale jest lepiej... I w sumie pokojarzyłam fakty - mieliśmy w pokoju dzieci mały remont - nowe meble. Zamieszanie przez kilka dni, łóżka dzieci wyniesione do innego pokoju, dzieci bawiły się w dziennym na dywanie, ona chyba po prostu czuła się zagubiona bo ten dziecięcy pokój to od początku był jej świat a tu nagle drzwi zamknięte, mnóstwo obcych zapachów, dzieci nie spały na swoim miejscu przez co ona sama nie wiedziała gdzie się ma kłaść... Znów zaczęła sypiać w zakamarkach, głównie w koszyku, nie kładła się na widoku, na fotelach, kanapie, atakowała przy pierwszej próbie głaskania. Od kilku dni jest lepiej. Choć i tak jest nieobliczalna. Są chwile że nie ma problemu z głaskaniem, leży, nastawia się, mruczy a za chwilę jakby się jej lampka zapalała ostrzegawcza - i pac łapką, ciach zębami... A kiedy ma swoje "głupawki" to nie ma szans do niej podejsć, atakuje od razu, cokolwiek się rusza, nawet swoje odbicie w lustrze... Myślę, że ona ciągle się uczy życia w domu. Z ludźmi. Że tu panują inne zasady niż na ciemnej, zimnej budowie. Do pełnej miski już się przyzwyczaiła. Do stałej obecności ludzi też. Więc i do pieszczot się przyzwyczai. Zwłaszcza, że wieczorami, w nocy nie ma z tym problemu, sama przychodzi, kładzie się koło mnie i daje się głaskać wszędzie. Czasu trzeba...
mirkaka dzięki, dzieciaki już na szczęście się nauczyły rozpoznawać jej humory, na moje nieszczęście przekupują ją jedzeniem. Podają kawałeczki szynki pod stołem, chlebek do wylizania, miseczkę po mleku do dopicia

I ona ciągle przy stole waruje jak jemy. A ja sama nie wiem co z tym robić, to w sumie dla dzieci jedyna okazja z nią bliżej poobcować bo ona za jedzenie "ze stołu" zrobi wszystko, siada z nimi na krześle i prosi, pomiaukuje a oni wykorzystują tą sytuację. Z drugiej strony za chwilę nie zjemy spokojnie obiadu choć jak ja albo mój m. siedzimy przy stole to raczej nas omija...
Fajne jest takie uczenie się siebie nawzajem, docieranie, poznawanie swoich zachowań, reakcji...
Wczoraj rozmawiała z gołębiami za oknem. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że później rzucała się na kukurydzę! Dostała kilka ziarenek do miseczki i wyjadła wszystko! U
Moniki na wątku doszłyśmy do wniosku, że ona musiała być w poprzednim życiu gołębiem...
I dorwała się do siana. Mamy na komodzie taką choineczkę z sianka - przedszkolaki robiły. I pewnego dnia ją przyłapałam podjadającą to sianko. Chyba czas na kocią trawkę, co...?
wiolka nie mam tu zooplusa więc narazie zostaje mi benek i bazyl. To w sumie niedrogie a dobre żwirki są. Z braku laku znów skusiłam się na tani z Auchana i jest beznadziejny... Niby robią się bryłki ale przy wyjmowaniu się rozpadają na sto malutkich i potem muszę łowić każdą malutką po kolei. Wymieszałam go z benkiem i jakoś dajemy radę. Więcej taniego marketowego nie kupię.
Jakby tu jeszcze jakaś dobra dusza zajrzała i powiedziała mi jak to jest z wątróbką i jajkiem - jak często mogę dawać i czy jajo całe czy tylko żółtko i czy mogę surowe czy musi być sparzone, ugotowane? Wiem, ze gdzieś to tu pisze ale przed świętami jestem taka zalatana, że nie mam czasu usiąść i spokojnie poszukać, jakby któraś była taka miła i mi tu zostawiłą receptę

to będę wdzięczna. Sisi też.